Kolejne z serii "w kołdrze". Tym razem w roli głównej - mój nos.
Nie ma to jak chorować, podczas gdy przede mną kilka ostatnich najładniejszych dni w tym roku... Gdy inni mogą słuchać wykładów na temat morfologii twarzy i różnicy między płciami, Aneta je kisiel, robi inhalacje i łyka nieskończoną ilość prochów, od których jej żołądek pewnie niedługo eksploduje.
Ostatnio miałam serię dziwnych snów :|
1) Nasze ELO zwiedzało chatę Pufy, która miała chyba z 50 pięter. A na parterze znajdował się salon kosmetyczny prowadzony nie przez byle kogo, bo przez samego Eminema (wtf?!) oO' Z pewnością umiejscowienie owego lokum nikogo nie zdziwi. Bo to oczywista oczywistość, że willa Pufy powinna stać w samym środku jakiejś przesuszonej sawanny...
2) Mielno była w ciąży, co ją niezmiernie cieszyło. Pozwoliła mi zostać matką chrzestną :]
Plan na dziś? Osmarkać całą galaktykę. Zaczynam od zaraz.
Ahoj!