Coś się skomplikowało?
Chyba szczęście sie gdzies ulotniło. I ostatnio mam totalny wykurw na wszystko. Bo jak juz jest wszystko dobrze to coś musi się popsuć... A przecież wiele sie nie zmieniło, tylko nastrój nietypowy.
I cały czas zadaję sobie pytanie, czy lepiej jest być najlepszym z najgorszych, czy najgorszym z najlepszych? Może ktoś sie wypowie na ten temat?
Muzyka ma ucieczką od zła... chwila zapomnienia.
I chyba za dużo pytań zadaje...