wsłuchuję się w jedną piosenkę Janusza Radka (bo jakoś przypadkiem wyszło)... i mogę tak w kółko... podśpiewuję, pogwizduję i takie tam...
zauważyłam bardzo dziwne zjawisko...
jak siedzę w pracy to każda godzina trwa ze trzy razy dłużej, wskazówki zegara przesuwają się trzy razy wolniej ale jak patrzę w kalendarz to dni zapitalają jak szalone, dopiero poniedziałek a tu już sobota się kończy... zaraz długi weekend... tak, majowy - a dopiero był styczeń...
rok temu, mniej więcej o tej porze powiedziałam, że nie wyjdę za mąż a jeśli nawet to nie wcześniej niż za 10 lat... i co? jeszcze 84 dni ;)
w poniedziałek będą zaproszenia i wódka więc wesele można robić już we wtorek ;)
a i jeszcze na zakupach dziś byłam
takie babskie
lubię
tylko już mi się szafa nie zamyka ;)
ale Wojtek będzie klął jak trzeba będzie te wszystkie moje ciuchy zapakować i przewieźć ;)
kurcze... szczęśliwam :)
i wracam do radosnego podśpiewywania
