Wczoraj pół dnia spędzone w szpitalu...
Niunię znowu rozbolało strasznie uszko i okropnie płakała...
Pojechaliśmy do pediatry niestety nie było naszej doktorki tylko inna na którą wszyscy narzekają!
Pyta się mnie co dolega dziecku to jej powiedziałam że okropny ból uszka i stan podgorączkowy a
ona się mnie pyta : "I co ona ma robić"
Lekarz pyta się mnie co ma robić?! No paranoja!!!
Tak mnie wnerwiła że jej powiedziałam że jakbym wiedziała co ona ma robić to bym do niej nie przychodziła!!!
A ona na to że ona nie jest laryngologiem i nic nie może!!!
Mój tata wręcz wyprosił od niej żeby chociaż zajrzała i zbadała małą, gardełko itp bo uszko może boleć z różnych powodów...
Łaskawie ją zbadała i stwierdziła że nic nie widzi!!!
Zapytałam i co teraz? czy dziecko ma się męczyć bo ją boli!
Odesłała nas do szpitala aż do chorzowa bo tam był tylko wczoraj czynny oddział laryngologiczny...
Pojechaliśmy i wiecie ile czekaliśmy na lekarza?
2 GODZINY!!! Ja się pytam czy to jakaś kpina?
Ponoć był tylko jeden lekarz który operował!!!
Zdziwiło mnie jedno żeby mała była przyjęta do laryngologa musiała zostać przyjęta jako pacjętka do szpitala!!!
Dostaliśmy normalny wypis na który też trzeba było czekać pół godziny... oprócz tego musiała nas jeszcze zbadać pediatra ze szpitala na którą też czekaliśmy!
Lekarz zbadał niunię i stwierdził : Zapalenie ucha środkowego prawego!!!
Dostaliśmy antybiotyk, kropelki i się leczymy...
Niunia dzisiaj już o wiele lepiej, rozmawia normalnie nie jest taka ospała :)
Morał z tego taki : W naszym kraju do choroby też trzeba mieć zdrowie żeby znieść to co się dzieje!!!