W lutym 2012 r. rozmawialiśmy po raz pierwszy. Pierwsze dni naszej znajomości były dość dziwne. Nie szukałeś przyjaciół, ani nic z tych rzeczy. Ja chciałam Ciebie przy sobie zatrzymać. I udało mi się. Ale cały nasz scenariusz był jednym wielkim kłamstwem. Byłam kimś innym, Ty, byłeś sobą. Pisaliśmy długo, a ja coraz bardziej się od Ciebie uzależniałam. Z resztą Ty ode mnie też. Oszukiwałam Cię, teraz wiem, że było to źle. W czerwcu dowiedziałeś się kim naprawdę jestem. Pamiętam jak napisałeś "może pokażesz mi się na skype?". To było dla mnie trudne. Pokazać swoją twarz po tym, jak udawało się kogoś innego. Niezbyt przyjemne uczucie. Ale weszłam. Zobaczyłam chłopaka o delikatnych rysach twarzy, czarnych włosach, piwnych oczach i najseksowniejszym uśmiechu, jaki kiedykolwiek dotąd widziałam. Zakochałam się. Teraz nie boję się tego powiedzieć. Na skype wchodziliśmy codziennie. Nie mogłam się doczekać, kiedy spojrzę w Twoje oczy i sprawię, że się uśmiechniesz. Pamiętam jak kiedyś powiedziałam, że jest mi źle. Że płakałam. Kazałeś zbliżyć mi się do kamerki. Zrobiłam to niechętnie. "Już wystarczy?"- zapytałam delikatnie uśmiechając się.
"Nie, masz piękne oczy, nie musisz płakać. Nie wtedy, gdy jesteś ze mną".
I to dziwne uczucie, gdy chcesz być z kimś blisko. A jednak dzieliła nas prawie cała Polska.
-chcę być przy Tobie
-chcę Cię dotknąć, pocałować, przytulić
-chcę, żebyś usiadła mi na kolana
-chcę Cię mieć cały czas przy sobie
-chcę Cię mieć całą dla siebie.
To było miłe, nawet bardzo. Nikt inny nigdy nie powiedział do mnie tak cudownych rzeczy. Była jeszcze jedna, której nie zapomnę do końca życia. Teraz, na jej myśl chce mi się płakać:
Ciebie stawiam ponad wszystkie marzenia.
I poczułam się komuś potrzebna, taka szczęśliwa. I było idealnie. Nie powiedziałeś tego raz. Mówiłeś to kilkakrotnie. Jednak coś zaczęło się psuć. W grudniu postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Prawie miesiąc bez Ciebie, a czułam się jakby to była wieczność. Na święta odezwaliśmy się. Ale nie było tak cudownie. W styczniu powiedziałeś, że poznałeś dziewczynę. Postanowiliśmy z sobą skończyć. Ale w zgodzie, nie w kłótni. Trzymałam się jakoś, jednak myśl, że jesteś gdzieś tam z jakąś dziewczyną nie czyniła mnie szczęśliwą. Napisałam do Ciebie. Ale wtedy nie okazywałeś mi żadnych uczuć. Przyznałeś też, że żadnej dziewczyny nie było. Wiedziałam, że to koniec. Więc skończyłam. Nie piszę już do Ciebie, ale to nie oznacza, że nie myślę i nie tęsknię.
Chcę być teraz z Tobą, chcę to wszystko przywrócić. Godzinami patrzę na twój status na gadu i czekam na wiadomość. Tylko, że ona nigdy nie przychodzi. Wpieprzyłam się w to gówno i teraz mi Ciebie brak.
Wiesz co? Teraz, w tym momencie nienawidzę Cię. Zleżało ci tylko na cyberku, a ja tego nie chciałam. Pamiętasz dziewczynę, którą namawialiśmy, żeby to z Tobą zrobiła? Napisałam do niej jakieś trzy tygodnie temu. Zapytałam jej się, czy dalej z Tobą pisze. Wiesz co mi powiedziała?
"Nie. Obraził się, bo nie zostałam jego kurwą".
I teraz wiem, że Ciebie nienawidzę. Z nami już koniec, bo to właśnie ja nie zostałam Twoją wymarzoną, jebaną kurwą. Wiesz co? Nie żałuję. Bo nie chciałam i dalej tego nie chcę. Teraz wiem, że byłam twoją zabawką, którą się bawiłeś. Słodkie słówka i tak dalej.
Kurwa, jaka ja byłam naiwna.
Co z tego, że teraz to piszę? Dziś jest tak, jutro będę tęsknić. Będę sobie przypominać jak dobrze nam było razem. Jutro będę Cię kochać. Będę miała ochotę być przy Tobie. Będę żałować, że nie zostawiłam sobie Twojego żadnego zdjęcia.
JUTRO BĘDZIESZ MOIM BOGIEM!
A pojutrze? Tego nie wiem. Mam mieszne uczucia. Raz rozumiem, że byłam Twoją kurwą, raz wiem, że coś nas jeszcze łączy. Ale to już nie powróci. Niestety...
Wiem tylko, że gdyby ktoś dał mi jeszcze jedną szansę to nie zmarnowałabym jej.
Nie puściłabym Cię tak łatwo.
Po prostu tak wyszło, że ja chyba dalej Cię kocham i nie wiem, kiedy to się skończy.