Obiecywał niekończący się lot w wieczne szczeście
Pokazywałam drogę wiodącą ku chwale
Dawałam nadzieje, pomagającą przetrwać kolejny dzień
Zimny prysznic wstrząsnął wyobraźnią
Cienie powyłaziły z głębi
oblazły ciało - pożerały życie
Sztuczny uśmiech na fioletowych wargach
zastygł, wykrzywiając sie w grymas bólu
Szeroko otwarte oczy schizofrenika - obłęd życia
Przytwierdzone żelazne skrzydła
Odeszła nadzieja
Ociążały lot kościstego motyla
Uleciało szczęście wraz z wiatrem
Znikla nadzieja
Jasny płomień zgaszony ręką dziecka
Ciemność, strach...
Czerwona lampka paląca umysł
...[wyszeptane pytanie]...
Czy słońce jutro dla mnie wtanie...?