Czuje się beznadziejnie, chodzę zamyślona, nieobecna. Jestem, a tak naprawdę mnie nie ma. Jestem szczęśliwa, ale nie mam komu pokazać tego szczęścia. Chcę być sama, bo wiem, że jeśli będę teraz przebywać z ludźmi to ich wszystkich stracę. Jestem denerwująca, jestem zła, jestem wkurzona i źle reaguje na ludzi. Mam pretensje, chcę czuć się ważna, a tak nie jest, przykro. Chcę wyjść z domu, włożyć słuchawki w uszy i iść. Ale chcę potem wrócić do domu i czuć, że jest przy mnie ktoś ważny. Wydaje mi się, że zbliża się ten okres kiedy będę mogła się przytulić do kogo kol wiek, bo wiem, że w ramionach innej osoby będę się czuła lepiej. Nadchodzi ten okres kiedy chcę mieć bliską osobę, kiedy chcę słyszeć "uwielbiam" , kiedy chcę czuć jego obecność, jego oddech na mojej zmarzniętej twarzy. Co się ze mną dzieję? Chcę już być po tym, po tej chęci przytulania, bliskości. Chcę wrócić do życia, gdzie uśmiecham się do ludzi wiedząc, że mają mnie daleko. Chcę wrócić do świata w którym uśmiecham się a w środku myślę " cholera ogarnijcie ludzie". A może tak naprawdę tam nie chcę, może chcę zostać w tym świecie. Może chcę czuć oddech kogoś bliskiego. Moim skromnym zdaniem, nie wiem co mam robić, ale coś czuje, że mam na to wyjebane.
ps. wyprawa do Zakopanego w 100% udana, niestety będę musiała tam wrócić w lipcu, ale tylko na konsultacje. Z tego powodu jestem strasznie szczęśliwa. Mówiłeś " będzie dobrze" i jest. Kocham stan nie martwienia się o zdrowie!
Inni zdjęcia: Wiosna 2025r. rafal1589... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24