Z całonocnych rozmów na przypadkowej działce, kiedyś tam, w burzę wielką.
Coś coraz mniej mam czasu na wszystko.
Sobota miła, włóczenie się, grobla, później wracanie w nocy samej nieciekawe.
W niedzielę impreza u Stefana też spoko.
Wczoraj tanie wino, kreskówki, dziki kot i frytki.
Dziś ciężki dzień, ale dostałyśmy z Kaśką po pen drivie :>
Jutro Warszawa "na wariackich papierach" i będzie śmiesznie coś czuję :>
W czwartek amarena i autostop prosto przed siebie.
W piatek ognisko z jakimiś ludźmi na żwirowni w Międzyrzecu.
I 3 z maturki z fizyki, 8% więcej z matmy, 4 z francuskiego (; jak fajnie.