miniony rok był zdecydowanie spokojniejszy niż poprzednie. bezsensowne kłótnie przestały być częstym
gościem w moim życiu i uwierzcie, że nie wcale tęsknię. osoby przychodzą i odchodzą, nic nowego. lecz przyznam
szcerze, że tym razem będę naprawdę szczęśliwa jeśli choć jedna z nich zostanie na dłużej. wiem, że nie zawsze będzie
różowo. mam jednak nadzieję, że los słuchać będzie moich modłów a 2012 rok przyniesie jeszcze więcej momentów
godnych zapamiętania. mówiąc o spokoju mam na myśli jedynie pojedyńcze aspekty mojego życia.
dziękuję za to zespołom takim jak Paramore, My Chemical Romance, 30 Seconds To Mars, The Kooks, Interpol
czy You Me At Six. na szczególne podziękowania zasługują jednak osoby, dzięki którym wszystkie te cudowne
koncerty doszły do skutku i bez których to zdecydowanie nie byłoby to samo. nawet studia okazały się nie tak złe
jak mogłoby się wydawać. dorobiłam się wreszcie tego cholernego wyśnionego kota!
to był naprawdę dobry rok.
ponoć życzeń nie powinno się wypowiadać na głos. ja jednak na przekór przesądom życzę sobie dobrej nowej płyty Muse
(od czego innego mogłabym zacząć?!), wielu wspaniałych koncertów, zdanych studiów (tak, wiem, od samego chcenia
egzaminy się nie zaliczą) a przede wszystkim szczęścia. bo mam wrażenie, że w minionym roku mimo wszystko
wcale mi go nie brakowało.
pozdrawiam wszystkich i życzę szczęśliwego 2012,
~A.