Są takie noce, gdy myśli się, że to koniec.
Że to już - śmierć, albo szaleństwo, w zasadzie wszystko jedno.
Budynki ograniczają, zawężają przestrzeń, duszą. Ciemność okrywa zabierając powietrze.
Dalej nie ma nic, bo człowiek dąży ku pustce, wszystkie jego działania i przeżycia rozmyją się w pyle.
Zostanie wieczyste błądzenie, a teraz przymus rozpaczy.
teraz słońce rozżarza szyby, ale wiem, że zmierzch to tylko kwestia czasu