"Widzę siebie, jak śpiewam ewangelię, którą napisaliśmy razem.
Nawiedził nas sen, że mieliśmy wszystko. Skończył się pokój, tracę równowagę, upadam,
zupełna cisza, brak odpowiedzi. Jednak najlepszą rzeczą jaką stworzył
Bóg jest nowy dzień."
Zatrzymaj wyimaginowane łzy, zatrzymaj potok udawanej radości, zniknij. Możesz mieć tylko nadzieję,
bo tak naprawdę wszystko okazuje się być w rękach nieograniczonej siły, która pcha cię w złym kierunku. Zatrzymaj jej
złość, przytrzymaj więcej radości. Niech już będzie ciepło, proszę. Niech wyjdzie gorące słońce. Więcej zdjęć, wspomnień, radości,
miłości. Mniej bólu, strachu, strzykawek i klaunów. I patrząc prosto w moje oczy, przyznaj, że to nie jest dobre.
Nie umiesz. Pewnie nie rozumiesz, co próbuję Ci powiedzieć, ale wiedz, że szukam cały czas czegoś, co po prostu mnie tutaj
zatrzyma. Ale teraz spycha. I rączki trzymają się tylko paru wspomnień, które jeszcze nie wyparowały. Małe rączki z
krzywo pomalowanymi panokciami ciemnymi łzami, dwa palce przyozdobione krzyżem, który powinien dawać
nadzieję i wszystko przypominać. Dlatego go noszę, mamo. Właśnie dlatego. Więc nie krzycz na mnie. Bo krzyk
jest najgorszą formą porozumienia. Bo ja tego nie słyszę, staram się wyłączyć. A później się śmieję, bo z triumfującą
miną myślisz, że coś zdołałaś zrobić. Śmiech cudownie hamuje łzy. Bolesna sprawa.
Mogłabym w końcu zniknąć? Dziękuję.