Ostatnie dni były całkiem spokojne. Miałam dużo nauki, dlatego nie narzekałam na nudę. Hubert po ostatniej akcji trochę odpuścił i na razie jest dobrze. Nie czepia się o nic, a przede wszystkim nie bije mnie. Bardzo się z tego cieszę, bo jestem chociaż trochę spokojniejsza i nie boję się wrócić do domu. Pan Kwiatkowski też odpuścił drążenie tematu że ktoś mnie krzywdzi. Niby ma rację, ale nie przyznam mu się do tego, jak wygląda moja sytuacja życiowa i Hubert by mi tego nigdy nie wybaczył.
Teraz więcej czasu spędzam w szkole, ponieważ przygotowujemy się do zawodów siatkarskich i ja znalazłam się w czołowej szóstce. Codziennie po lekcjach mamy treningi, na których musimy być obowiązkowo. Dzisiaj też taki trening ma się odbyć, dlatego spakowałam strój do torby i jakieś zeszyty i wyszłam do szkoły. Musiałam iść pieszo, bo Hubert pojechał wcześniej załatwić jakieś swoje sprawy na mieście i nie chciało mi się wstawać godzinę wcześniej. Szłam wolno, słuchając muzyki w słuchawkach i nawet nie wiem, kiedy znalazłam się pod szkołą. Lekcje szybko mi minęły i poszłyśmy z dziewczynami do szatni, aby przygotować się do treningu. Na początek oczywiście intensywna rozgrzewka a potem zaczęłyśmy grać mecz. Szło mi świetnie, do momentu, kiedy skacząc do bloku, źle stanęłam nogą i się upadłam na parkiet. Od razu przy mnie znalazły się wszystkie dziewczyny oraz nasz nauczyciel. Pomogli mi wstać i przejść na ławkę.
-Pokaż tę nogę. -Odezwał się pan Kwiatkowski.
-Nic mi nie jest, zaraz mi przejdzie. -Próbowałam się bronić.
-Zuza możliwe, że skręciłaś kostkę i za chwilę Ci to na pewno nie przejdzie. -Mówił lekko podniesionym tonem.
Wiedziałam, że przesadza, ale dla świętego spokoju, wyciągnęłam stopę w jego kierunku. Dotknął ją w paru miejscach i stwierdził że jest lekko skręcona, ale nie ma potrzeby jechać do szpitala i po kilku dniach powinno mi przejść. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, bo nie wyobrażam sobie siedzieć kilka tygodni w domu i nic nie robić. To byłoby dla mnie udręką. Powoli poszłam się przebrać, a za chwilę dołączyły do mnie dziewczyny. Gdy wyszłam z Dominiką z szatni, czekał tam Kwiatkowski.
-Podwiozę Cię do domu, nie powinnaś nadwyrężać nogi. -Uśmiechnął się przyjacielsko. -Jeśli chcesz, możemy też zabrać Dominikę.
-Nie ma takiej potrzeby, mieszkam niedaleko.
-Taa pół godziny pieszo. -Wtrąciła się Domi.
-To naprawdę bardzo niedaleko. Zuza nie zachowuj się jak dziecko.
-Poradzę sobie. -Byłam już lekko wkurzona.
-Nie pozwolę, żebyś wracała pieszo.
-Dobrze, zadzwonię po brata, żeby po mnie przyjechał.
-Ok, to ja też poczekam.
-Co, nie wierzy mi pan? -Powoli moje cierpliwość się kończyła. Wiedziałam, że jeśli Hubert tutaj przyjedzie i zobaczy mnie z nim, na pewno się znów wkurzy.
________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie pojawiła sie kolejna część, ale byłam nad jeziorem ze znajomymi i jak już wróciła, nie miałam siły pisać. Dawno się tak dobrze z nimi nie bawiłam.
Inni zdjęcia: 323 przezylemsmierc;) patkigdJa patkigd;) patkigd:* patkigdJa patkigdZimowo patkigdJa patkigdW lesie patkigdNa zamku patkigd