photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 22 STYCZNIA 2013
840
Dodano: 22 STYCZNIA 2013

rozpusta

Przypomniałam sobie o letnich inspiracjach. Zatęskniłam do ostrej jak sztylet prozy Remarque'a, która swym kunsztem rozbrajała mnie i pozwalała być pochłoniętą - do ostatniej kropli krwi, do ostatniej kropki. 

To dziwne, iż wspomnienia, które przychodzą, mają dwie właściwości. Są zawsze wypełnione ciszą, to jest w nich najsilniejsze, i wtedy nawet, kiedy w rzeczywistości nie były ciche, teraz tak oddziałują. Są jak zjawiska bez szmeru, które przemawiają do mnie spojrzeniami i gestami, bez słowa, milcząco a to ich milczenie mną wstrząsa, zmusza mnie, abym dotknął swego rękawa i karabinu, abym nie musiał się zatracić w tym rozpłynięciu się i łagodnie spłynąć ku dalekim, cichym mocom.

Są tak ciche dlatego, że cisza jest dla nas rzeczą niepojętą. Na froncie nie ma ciszy, a zaklęty krąg frontu sięga tak daleko, iż nigdy nie jesteśmy poza nim. Nawet kiedy zostajemy dla odpoczynku odesłani na tyły, stale w uszach naszych trwa huczące brzęczenie i przytłumione stukotanie ognia. Nigdy nie znajdujemy się tak daleko, abyśmy nie słyszeli go więcej. A w tych dniach było to nie do zniesienia.

Cisza powoduje, iż obrazy z przeszłości budzą nie tyle pragnienia, ile żal bezmierną, nie do opanowania melancholię. Były, ale nie powrócą. Minęły, są innym światem, który dla nas przeminął. Na dziedzińcach koszary wywoływały w nas buntownicze, wściekle pragnienie, wtedy były jeszcze związane z nami, należały do nas, a my do nich, jeśli nawet byliśmy rozłączeni. Wznosiły się, gdy śpiewaliśmy śpiewki żołnierskie, gdyśmy maszerowali ku łące na ćwiczenia, pomiędzy zorzą poranną a czarnymi sylwetami boru, były gwałtownym wspomnieniem, które w nas tkwiło i wyłaniało się z nas.

Erich Maria Remarque, Na Zachodzie bez zmian

Gdybym mogła, cofnęłabym czas i w inny sposób wykorzystała ferie. Mogłam zrobić wiele, a stałam się więźniem myśli. Z jednej strony ma to swoje plusy, bo czuję, że wewnątrz aż wrzy, że szykują się zmiany światopoglądowe. Cieszy mnie to. Może z czasem pozbędę się blokady, którą były niewygodne kajdanki. 

The Lumineers - Charlie Boy 

Niedziela. Budzę się w jego ramionach, leżymy w łóżku i świat przestaje istnieć. Za oknem przyprószona śniegiem Opera. Zakładam jego szlafrok i idę wziąć prysznic. Po chwili on otwiera drzwiczki kabiny i myje mi włosy. Na śniadanie jajecznica, robię jemu herbatę z cytryną i dwiema łyżeczkami cukru i myślę o tym, że chciałabym to robić co ranek. A wieczorem robiłabym jemu kanapki do pracy. I zanosiłabym mundur do czyszczenia. Zabieram się za zmywanie naczyń. Dopijam kawę i sprawdzam pocztę. Ubieramy się w pośpiechu - idziemy na Stary Rynek sprawdzić, jak pracują jego żołnierze. Powoli wracamy do domu, bo jest zimno. Wyciągam z torebki ciastka kokosowe, których on nienawidzi. Karmimy kaczki i choć przez chwilę możemy poczuć się jak dzieci. Rzucamy się śnieżkami, potem otrzepujemy ze śniegu. Wchodzimy do mieszkania. Herbata, ciastka i koc. Widzę jego oczy. Chciałabym wreszcie powiedzieć, że kocham, ale się boję, ale nie umiem. Kiedyś się uda.