Wczoraj pojeździłam Aksela, Temidy już nie dałam rady, bo nawet bym nie zdążyła.. Aksela i mnie mimo wypisikania zjadały robaki, lał się z nas pot i ogólnie była to krótka jazda. W galopie może być, w stępie też,ale kłus to była jakaś masakra... Moje ciało nie wiadomo co wyprawia, nie mogę normalnie usiąść.. Przez moje siodło, jazda konna nie daje mi 100% satysfakcji (jest wiele za duże na mój chudy tyłek, a póki co nie mogę przeznaczyć co najmniej 1500zł na moją "fanaberię"). Chyba pozostaje mi się pogodzić, że nie mogę dalej się rozwijać, a się tylko cofam jeździecko.. Konie mam wspaniałe i największą radość sprawia mi to, że są ze mną.
Wczoraj wieczorem balecik . Ojj dawno się tak nie wybawiłam! Było świetnie! Nogi bolą, ale nie żałuję