Zapatrzone oczy w jedno miejsce, nie odrywają się ani na minutę. Z oczu łzy płyną jak strumienie, nie przerywają, nie da się ich zatrzymać. Świat nie istnieje, ale ona istnieje. W swojej chorej wyobraźni, gdzie gnije za każdym dniem w swojej głupocie... Swoją inność pokazuje tylko w ukryciu swojego zamysłu, nie daje po sobie poznać, że coś doskonale planuje jej niepowodzenie. Akceptuje wszystko ze spuszczonym, abiotycznym, obolałym od widoku obrzydliwej prawdy wzrokiem. Ktoś ją potwornie krzywdzi. Ktoś czuwa nad jej ostatecznością. Aż w końcu powie jej "śnij dobrze, aniołku i nie wracaj, bo rujnujesz mi przyszłość".
kończy się coś.
KAT - Niewinność.