3 tygodnie chodziłam podziębiona. Aż do soboty. W sobotę odpadłam komletnie i to nie tak od razu. Wstaliśmy rano, A jeszcze się pytał jak się czuję, a było ok, zrobiłam śniadanie, zjedliśmy i jakoś po 10 poczułam, że coś jest nie tak.
Cały weekend leżałam wyłączona z temperaturą :( Pogoda taka piękna, a ja zgon.
Dziś już lepiej, obstawiam, że góra 37 stopni mam. Cóż. Trzeba zwolnić w końcu choć mam wyrzuty sumienia ogromne. Dyrektorka też raczej nie była zadowolona, jak do niej zadzwoniłam. No cóż.
Łóżko, łóżko... Planuję tylko kilka wyjść na uczelnie w tym tygodniu. Najbliższe jutro, bo mam prezentację, niestety muszę. :/