Wczorajsze z Zochą :*
Obudziłam się jakoś ok. godziny 11, cała połamana i obolała. Lekkie przeziębienie ? Hmm.. dawno go nie było.
Wczorajszy dzień w sumie nie był zły, na pewno nie jego poczatek. Wróciłam do domu i monotonnia ponurego dnia momentalnie zmieniła mi humor. Przebrałam się, zjadłam obiad, zrobiłam sobie potem kawę, zabrałam lapka i pod kocyk. Filmy z siostrą, lenistwo, nudy czasem dobre lecz nie zawsze... Mnie wczoraj osobiście, aż dobiły i jeszcze bardziej zmuliły. Znowu myślałam o wszystkim. O tym, o czym nie powinnam mysleć i czym na pewno nie powinnam zawracać sobie głowy. Za dwa dni Wigilia, czas spędzony z rodziną, w miłej atmosferze, nie przejmując się niczym, tego mi trzeba, tak więc czekam na te dni z ogrąmną niecierpliwością. Mykam kończyć sprzatać w pokoju, ogarnąć się i od nowa ozdobić swoją ścianę zdjeciami :)