Więc no. No by tu napisać. Tak oto jak widać powyżej spędzam wieczory. Komputer, dobry film ( nie zawsze ) i kawa, samtajms malborasek, chociaż w domu z reguły nie pale.
Dobra, muszę coś napisać tutaj bo po odwiedzinach na blogu pewnej osoby tak mnie wzięło na wspomnienia ( tak, Twojego blogu:P ). Aby się ich pozbyć, muszę się czymś zająć.
Zdjęcia z Londynu może będą za niedługi czas.
Tak po za tym, Londyn... niby miasto jak miasto, jednak jest w nim coś innego. Tak bardzo innego, że żeby odkryć co to takiego, pod koniec maja, po tych wszystkich maturach będę sobie już tam egzystował. Nie wiadomo ile. Wyjeżdżając za granicę nie ma co planować, bo można wrócić po dwóch miesiącach, albo po dwóch latach.
Sam nie wierze, że to piszę, bo od wiek wieków byłem przeciwnikiem wyjeżdżania polaków za granice i w sumie dalej jestem, a jednak jadę. Co to za cholerny paradoks. Nie podoba mi się to.
Na dzisiaj tyle, wstawię tylko jeszcze jeden wiersz mojego autorstwa. Tak tak, bo ja też od święta piszę. Można moje wiersze nazwać "tragiczne" i nie ma to nic wspólnego z tragizmem, który znamy z lekcji polskiego. Jednak szkoda, że ich nie zapisuję, ten jeden zapisałem, bo był wyjątkowy, przynajmniej dla mnie, czy dla niej, raczej nie:
Dotykam Twej skóry, ustami, językiem
Przesuwam po ciele, pieszczę dotykiem
Kosztuję ciała Twego, zajadle, drapieżnie
Chcesz żebym przestał, nie mogę, nie chce
Czuję Twój oddech, na ciele, w mym sercu
Rozgrzewa, rozpala, w każdym jego miejscu
Patrzysz mi w oczy, tak czule, przejęta
A rozkosz jest wielka, niczym nie pojęta
Gdy usta nasze, poznają swój smak
Wtedy zobaczysz, poczujesz ten znak
Że to co nas dzieli i łączy zarazem
Jest niepojętym, najpiękniejszym obrazem
P.S. I niestety nie dodaję do znajomych. Taki już ma sens istnienia ten blog. Gdy kiedyś go przerwę i usunę, nikt nie będzie marudził. Dobra, fakt, głupi powód, nie mogłem znaleźć po prostu lepszego.
Ale tych, którzy się u mnie wypowiadali czy wypowiadają mam pozapisywanych.