Vampirzyca z Borowego Lasu :D
Wtajemniczeni wiedzą co to za "Borowy Las" i gdzie to jest, jak ma na imię Vampirzyca i całą historię Tego otóż miasteczka :D
W wiosce zwanej Borowym Lasem dnia 06.06.1666 znaleziono w lesie
małą dziewczynkę, widać było, ze porzucono ją odrazu po urodzeniu,
jednak pewna wdowa mieszkająca tuż przy lesie przygarnęła ją..
Nadała jej imię Michelle. W dniu tym panowała okropna burza. Spłonęła połowa wioski. Niektórzy z ludzi twierdzili ze na niebie widzieli 2 uskrzydlone, czarne postaci... Od tamtej pory w miasteczku wszystko sie zmieniło... Ciemno zaczynało robic się już o godz. 18:00 , słońce wstawało o 06:00 Jeśli któryś wszedł po zmroku do lasu na drugi dzień znajdowano go martwego lub pół zywego z przegryzioną tętnicą. Wszyscy od tej pory bardzo szczelnie zamykali okna i drzwi przed zmrokiem. Tylko kobieta, która przygarnała dziecko nie obawiała się złego... W dniu 6 na drzwiach wiejskiego kościoła znaleziono kartkę, a ołtarz był spalony... Na kartce było napisane:
[i]Jeśli kościół nie zostanie spalony i ludzie nie będą wydawać jednego spośród mieszkańców w wiosce nie pozostanie nikt żywy. Co roku do wioski przybędą nowi mieszkańcy będą mieli po tyle lat, ile będzie miała przygarnieta dziewczynka. I to oni będą po roku swojego pobytu w miasteczku składani w ofierze.[/i]
Ludzie zwatpili... Do lasu chodzili tylko we dnie , kościół został spalony a co roku sprawdzało się to , iż przybywali nowi. Dziewczynka z dnia na dzień rosła i stawała się coraz piękniejsza... Z każdą nowo przybywajacą odobą bardzo szybko nawiazywała znajomość i przyjaźniła się z nią. Była pobozna i uczynna. Kazdy w tej niewielkiej wiosce chwalił ją. Jednak zawsze po 18:00 znikala gdzieś w lesie, wracając nad ranem. Gdy była mała zanosiła ją tam jej przybrana ciocia (ta która sie nią opiekowała) i wracała po nią rano. Tak jak nakazano w liście ludziom składać ofiary, tak też robili.
Minęło 20 lat...
Dziewczyna była już dorosła... W końcu miała 20 lat. Jak co roku do wioski zawitała nowa osoba. Był to 20 letni mężczyzna. Miał na imie Mthew. Spotykali się na polance w Borowym Lesie o której nikt prócz Michelle i jej przyjaciół nie wiedział. Miała zawsze tylko jednego przyjaciela na raz... Co roku nowego. Ponieważ wszyscy inni ginęli w dzień jej urodzin w mrocznym lesie. Tego roku ofiarą była kobieta, która przybyła rok temu w odwiedziny do ciotki, miała tyle lat co Michelle. Zgineła bez śladu.Z dnia na dzien przyjaźń między dziewczyną a przybyszem rozkwitała. Nigdy się jednak nie zdarzyło by niewiasta kogoś pokochała.
Gdy minął rok dziewczyna juz wiedziała ze jej przyjaciel zostanie wygnany do lasu. Jak zwykle przyjęła to ze stoickim spokojem, lecz w głębi duszy gryzło ją dziwne uczucie, którego jak dotąd nie znała. Wieczorem tuż po 18:00 znikneła w głębi lasu. Słyszała jak ludzie z wioski wypedzają mężczyznę. Obserwowała jego kroki. Jej włosy jak co noc przybierały kolor czany, a oczy czerwony. Jej uzębienie zmieniało się. Czuła zapach mężczyzny, wiedziała ze Mathew jest blisko. Przyglądała mu sie całą noc.
Rankiem ludzie znaleźli przyjaciela dziewczyny zywego, w pełni zdrowia. Stwierdzili, iż albo zabił bestię, albo sama odeszła z wioski na wieki. Lecz nadal woleli dla pewnosci szczelnie zabezpieczać się po zmroku. Tego dnia jak zwykle przyjaciele spotkali się na polance. Michelle patrzyła na chłopaka ze łzami w oczach. Gdy ten zapytał co się stało, ona odparła: "Kocham Cię"... Zaczął zadawać pytania.Dlaczego? Co się stało? Dziewczyna milczała. Gdy nastał zmrok Mathew wybrał się w brew zakazom do lasu. Chciał się dowiedzieć dlaczego on ocalał. Spotkał tam postać bardzo podobną do Michelle lecz z czrnymi włosami, dziwnym wzrokiem. Gdy podeszła do niego, pocałowała go i powiedziała ze kocha, ze to ona zabijała co roku ludzi i, ze to ona jest vampirzycą o której opowiadają historie tego miasteczka. Chłopak uciekł. Tej nocy Michelle zrozumiała ze robi ludziom tylko krzywdę, ze choc jest bardzo dobra za dnia to musi odejść. I ze nik nigdy jej nie pokocha. Usiadła na polance, trzymając w jednej ręce kołek a w drugiej zdjęcie swej miłości. Przyłozyła do piersi jego zdjącie i wbiła kołek. Gdy nad ranem znaleźli ją ludzie nie mogli uwierzyc w to, ze popełniła samobójstwo, wtedy chłopak ukląkł przy niej i cicho powiedział: "Kocham Cie...Kocham". Nigdy nie zdradził jej sekretu. Odbudowano kościół. Ludzie zaczęli znowu zyć normalnie, lecz bardzo tęsknili za dobroduszną dziewczyną. Nigdy nie dowiedzieli sie ze te dwie, tak różne osoby to była jedna, zagubiona dusza. Mathew pozostał w wiosce i co noc chodził na polanę, za każdym razem ukazywała mu się Michell i powtarzała:"Kocham Cię... gdybyś tylko zrozumiał to wcześniej..." A chłopak wracał zawsze ze łzami w oczach dusząc w sobie prawdę. Poznał swoją prawdziwą miłość i stracił ją. Nie zdąrzył jej nawet o tym powiedziec.
Legenda miasteczka mówi, ze jeśli to była prawdziwa miłość to za rok ozyje jako dobra dziewczyna i będzie kochać na wieki.