Witam :)
Postanowiłam swoje fit poczynania udokumentować prowadząc Photobloga ;) Codziennie będę starała się opisywać tu swój jadłospis oraz aktywność fizyczną.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że dokładnie 3 miesiące temu zaczęła się moja przygoda z fitnessem. Chociaż nie, pierwszą próbę podjęłam 8 lat temu ;) Później jeszcze wielokrotnie zaczynałam, ale poddawałam się zbyt szybko. Tym razem, mimo porażek, trwam i idę do przodu ;)
Może napiszę kilka dość istotnych informacji o sobie. Od dziecka miałam problemy z nadwagą. Myślę, że duży wpływ na to mają geny. Ponadto kocham słodycze! Jednakże jestem ogromnie wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Nienawidzę ryb pod żadną postacią, co jest niestety bardzo złe. Mam swoje ulubione potrawy, których nie jest zbyt wiele i tylko z nich układam menu. Mimo to, jestem otwarta na nowe smaki, ale naprawdę rzadko coś przypadnie mi do gustu. Latem 2013 roku zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy, co również mogło być przyczyną tycia. Ale od tego czasu dzięki przyjmowanym lekom, nie przytyłam ;)
Staram się myśleć pozytywnie. Uważam, że kondycja psychiczna jest równie ważna jak fizyczna, a może i ważniejsza. Dlatego też swojej fit przygody nie traktuję jako przymusowe odchudzanie, a jako zdrowy styl życia ;) Miewam porażki, jak każdy, ale zawsze staram się podnosić i iść dalej. 25 grudnia 2014r. zaczynałam z wagą 74,9 kg, w ciągu dwóch miesięcy zeszłam do wagi 71,8 kg. Pomiary po trzecim miesiącu ciągle przede mną, przypadną 5 kwietnia (korzystam z Dziennika Fitness Ewy Chodakowskiej i tak to wyszło). Patrząc obiektywnie, wynik wcale nie jest taki wspaniały, ale ja cieszę się z każdego utraconego kilograma, poza tym ważniejsze są dla mnie centymetry ;) A tych ubyło dość sporo, w ciągu dwóch miesięcy -17 cm :)
Tyle o mnie :) Może dodam tylko, że (nie wiem czy przez tą tarczycę, czy jakieś inne zmiany hormonalne) już jakieś dwa tygodnie przed okresem, strasznie ssie mnie na słodkie. Czy któraś z Was też tak ma? Muszę się wtedy mocno pilnować, ale czasem zwyczajnie już nie daję rady i muszę sobie coś skubnąć. Bywa ciężko, ale daję radę :)
Tymczasem już uciekam, a wszystkim Photoblogowiczom życzę miłego wieczoru i powodzenia! Trzymajcie się ciepło i nigdy nie traćcie wiary w marzenia! ;)