No cóż jako zdesperwoane (jeszcze) nastolatki nie ulegając pogodzie (aczkolwiek niewiele brakowało) dopadłyśmy z Łosiem Trzebiskowe konie.
Dobrze,że jest miejsce gdzie mogę wytrząść swój tyłek na koński grzbiecie bo pewnie gdyby nie Rysian juz bym zapomniała jak się siodło zakłada. Nie ważne że się biedak męczy z workiem kartofli na grzbiecie który sam nie wie co ma zrobić ze swoim ciałem żeby koń jako tako szedł i nie wyglądał jak rozlazły kawałek tłuszczu.
Tak więc serdeczne podziękowania dla Jagody że umożliwia nam spędzenie czasu na koniach;)
poza tym od 2mies mam wakacje i jak tak dalej pójdzie pobije rekord w lenistwie. Jak juz mi sie chce coś zrobić to się kłade i czekam aż przejdzie.
I kto mi mówił do jasnej,że w maturalnej zero nauki i same imprezy a wakacje to już w ogóle od imprez się odgonić nie idzie. A idźcie wy. Nudy.