I tak kolejna czesc seri pt: " Agnieszka zwiedza Anglie" dobiegla konca,
teraz czas na nadrabianie zaleglosci... jeszcze nie wiem ile czego, ale spodziewam sie, ze nie bede sie nudzic
Pobyt w Slapton byl bardzo mily, otoczony angielskim humorem i momentami angielska pogoda (coprawda nie padalo). Czasami czulam sie jak nie w Angli... tzn. nigdy sobie nie wyobrazalam ze tutejsza wybrzeze jest tak piekne...
zajecia tez bardzo ciekawe, niestety sporej czesci nie rozumialam, ale tez sporo sie nauczylam :)
wczoraj babralismy sie w rzece Lemon (ajj, lubie sie babrac ) w sexy wellies'ach ;)
tak w ogole to nie ma to jak lekcja geografii od 18 do 21 (i potem sie dziwia, ze wszyscy chodza polprzytomni )
jednak to nie to samo co wycieczki w Polsce, atmosfera zupelnie inna... trudno to opisac, moze to specyfika szkoly... po prostu trudno bylo mi sie przyzwyczaic, ze nikt nawet nie pomyslal o wykreceniu jakiegos glupstwa, ze nauczyciele wczesniej nie marudzili o dobrym zachowaniu i , ze nie maja zamiaru siedziec do 2 na korytarzu i pilnowac ludzi... po prostu byla to wycieczka geograficzna, wiec wszyscy jechali nastawieni na geografie... dziwne