Minęło te ... (dość duża ilość) dni i oficjalnie mamy WAKACJE. Rozpoczęte tripem o kulach po Legnicy, od Piwiarni do Cubany od Cubany do Piwiarni i tak jeszcze ze dwa razy, ale chociaż dałam największy napiwek w swoim życiu (takie tam, 3,50) swojego ulubionemu kelnerowi (żeby nie czasem :>). To był ciężki rok. Nie pod względem nauki - ta, mogłaby być o wiele prostsza i przyjemniejsza gdyby tylko wewnętrzny leń pozwolił bardziej przyłożyć do tego co nagminnie napominane jest przez rodziców czy nauczycieli. To był rok zmagań, rozterek, wspólnych potyczek, nieporozumień i chwil, które zostaną nam w pamięci na kolejne dwa lata, a później? A później każdy rozejdzie się w swoją stronę, wspomni czasem swoją małą rodzinę, a w głowie będzie zbyt mało pamięci aby zachować zbędne chwile, które przeminęły i nigdy już nie wrócą. Bywało dobrze, bywało źle. Pod wozem, na wozie. Przyszłe dwa miesiące mają być jedynie na wozie, targać się pod wozem i jeszcze przypadkiem znowu złamać nogę..? - nie , dzięki ;) Dzisiejszy wieczór był wstępem do wielkich rzeczy, jednak... niepotrzebnie roztkliwiamy się, wracamy. Resztki alkoholu sprawiają, że popadam ze skrajności w skrajność, robię się emocjonalnie rozkojarzona - z pominięciem samej siebie. Jeżeli nie warto, to po co? Zbyt wiele pytań, tych retorycznych, brak konkretów. I tak jeszcze przez tydzień pożyjemy sobie w już nie-błogim lenistwie, a później oby szybciej, oby dalej.
Hello world,
(...) Theres someone Ive been missing
I think that they could be
The better half of me
Theyre in their own place trying to make it right
But Im tired of justifying
So i say you'll..