Magia zakupów i śmierć :(

Dziś odwiedzamy:

  http://www.slodkagoryczka.blogspot.com

Dzisiejszy dzień był delikatnie zakręcony, ale koniec końców miły. Rano byłam w szpitalu. Ehh nie lubię odwiedzać tego typu miejsc. No i w sumie, żeby poprawić sobie humor po powrocie postanowiłam pójść na małe zakupy. Odwiedziłam Rossmana, Naturę i Schleckera. W Rossmanie nabyłam trzy żele pod prysznic, szampon i odżywkę oraz kolejne dwie maseczki. W Naturze kupiłam korektor pod oczy i na wypryski i....uwaga.... bazę silikonową! Tak właśnie ja- przeciwniczka silikonów w jakiejkolwiek postaci zaopatrzyłam się w bazę silikonową INGRID. Dlaczego to zrobiłam skoro nie przepadam za tego typu wynalazkami? Po prostu co prawda to prawda dzięki silikonom uzyskujemy naprawdę świetny efekt wygładzenia twarzy. Oczywiście od razu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że na pewno często nie będę używać tej bazy, bo po prostu boję się problemu zapchanych porów. Jednak dla osób, które takiego problemu nie mają jest to fajny kosmetyk, bo naprawdę buźka po nim jest niesamowicie gładka, a make-up jest o wiele trwalszy. Sama nie wiem co mnie podkusiło, ale cóż taka już jestem, że nawet, jeśli za czymś nie przepadam to i tak zawsze szukam jakiś plusów. Na Coca-Coli dostałam napis ''Podziel się radością Ty i... Marcin". Ahh cóż za dziwny zbieg okoliczności   W końcu mój facet to...Marcin .

Apropos Marcina to wieczorkiem, kiedy już wyspał się po nocnej zmianie udaliśmy się do E'Leclerc'a na zakupy. Zaopatrzyliśmy się w kafetierę i dwie mini filiżanki, bo zatęskiniliśmy za włoską kawą, tą kawą na jeden łyk, ale mocną jak cholera. Po prostu pobudzającą. Na szczęście w E'Leclercu była kafetierka, co prawda mała, ale na dwie filiżanki akurat dla nas wystarczy. Prócz tego standardowe zakupy, jedzenie, przyprawy, proszek do prania itp. Postaram się jutro zrecenzować nowe nabytki. Wszystko teraz robię z opóźnieniem, bo działam na starym komputerze.

Niestety, ale muszę złożyć hołd ku pamięci mojego jeszcze w miarę nowego, bo półrocznego laptopa, który wczoraj zakończył swój żywot. Jutro idzie do naprawy, może jeszcze uda się reanimacja, a nóż bidulek zmartwychwstanie. Ehhh szczerze na to liczę, bo nie uśmiecha mi się prosić Marcina o kolejny komputer, niestety, ale ja nie dysponuję pieniędzmi na nowy, a bez komputera to nie oszukujmy się- jak bez ręki. Niby jest stacjonarny, ale to jest mordęga na nim pracować. Ogólnie wolałabym, żeby jednak laptop dał się jakoś naprawić. Przecież pół roku temu kupił mi go w prezencie gwiazdkowym, a ja go tak po prostu zalałam wodą :/ Mam trochę wyrzuty sumienia, ale to już są zdarzenia losowe...

A i przy okazji zapraszam tutaj, a nóż znajdziecie coś dla siebie albo Was coś zaciekawi :) 

www.slodkagoryczka.blogspot.com