Dzisiaj Dżeronim spłatał mi psikusa w formie poniesienia. Ma on misję wiecznego ścigania się z innymi i nawet w stępie musi być pierwszy.Taki charakterek , że hej. A , że był bardzo niewybiegany to pokusił się dwukrotnie o wybuch amoku w cwale. Było to tyle straszne co fascynujące. Czułam jakbym leciała. Ale za drugim razem trochę przesadził bo niestety na drodze było ful gałęzi na wysokości mojej twarzy, przykleiłam się więc do jego szyjki i jakoś przez to przegalopowaliśmy, aczkolwiek to pierwsza taka sytuacja na naszej wspólnej ścieżce. Jutro jedziemy jeszcze się porozjeżdzać i w niedziele. A w poniedziałek czeka nas pierwsza wyprawa w góry.
Język Monty`ego Robertsa na prawdę działa :)