nienawisc

taaa.... wszystko jest takie proste.

niby tylko czarne lub białe.

a moim zdaniem jest wiecej wyborow.

jest Czarne, Czerwone, Śmierć.

nie wiesz jak to jest.... nie mozesz mi powiedziec ze wiesz co czuje, moze sie tylko z czymś kryje...

tak naprawde twierdzisz ze jestem tym, kim dla Ciebie jestem, tylko po kilku słowach, gestach, latach.

nie wiesz jak duzo poswiecilam, nie wiesz jak wiele stracilam. nie mam zalu ani pretensji, widocznie tak musialo byc.

może ten Bóg, ktorego nie widze w swoim życiu, albo Motór, bo zalerzy kto w co wierzy, tak wlasnie postanowił że ma być.

"jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach"

nie roie planów. niczego nie planowałam i nie planuje...

nie wiem czy mam siłe sie starać.

jakto powiedziala dziś moja siostra :zwiazek trzeba pielegnowac, dbać, poswiecac czas, walczyc o niego"

ja nie umiem walczyc.

nigdy nie umialam, o nikogo. probowalam, tym razem ale nie wiem czy umiem jeszcze dalej.

"koniec jednego, poczatkiem lepszego" tylko czemu z powodu jednej osoby konczy sie wszystko inne wokol mnie?

wiem, to moja wielka wina, wiedzialam ze tak bedzie.

nigdy nie umialam pogodzic tak wielu sfer swojego zycia w jednosc.

moze dlatego tak wiele osob mnie teraz nienawidzi? -tak, to bardzo mozliwe...

...nawet nie wiesz jak to jest, wejsc do czyjegos domu i nagle poczuc fale nienawisci do tego miejsca i ludzi w nim mieszkajacych,, a potem zaznac tam prawdziwego szczescia i milosci rodzinnej jakiej nie odczuło sie nigdy w zyciu nawet we wlasnym domu... nie wiesz jakie to uczucie gdy czujesz ze to straciles i nienawidzisz sie za to, co poczules na poczatku....