Na wtorkowym treningu myślałam, że umre !
koń chciał mnie zabić i usilnie próbował mnie zrzucić na różne sposoby,
dzikim galopem, nagłymi zachamowaniami, kopaniem z tyłów,
koń nie do opanowania.. koń dziki.. koń chory na mózg, ale i tak lubie jazdy na niej
A dzisiaj zaś byłam u przystojniaka Karego wyczyściłam konia od stóp do głów,
ogon i grzywa odrzywiona, nóżki umyte, koń bez kupy na sobie, a przynajmniej taki był kiedy byłam w stajni...
Może do jutra nie zdąży się aż tak bardzo zbrudzić... eh... złudna nadzieja