Zatem generalnie naszła mnie dzisiaj taka refleksja: nie nazywajmy miłością relacji, które niszczą nas i permanentnie ciągną nas ku emocjonalnej przepaści. Nie mylmy pojęć, bo tak naprawdę każdy z nas wie doskonale o tym, że miłość jest tylko i wyłącznie wtedy, kiedy możemy liczyć na wsparcie drugiej osoby niezależnie od tego co się w nas lub w naszym życiu dzieje!
Tak przynajmniej myślę:)
I myślę też, że od osoby która utrzymuje że nas kocha, nigdy nie usłyszymy słów pogardy, a jedynie konstruktywną krytykę, a taka przecież pomaga a nie szkodzi.
Taki apel do wszystkich tych tkwiących w nieszczęśliwych, pełnych przepłakanych nocy związkach- zasługujecie na coś lepszego, serio!
A ja mam najwspanialszego Mężczyznę pod słońcem, no totalnie! <3