niedziele mnie wykańczają psychicznie, nerwowo, rodzinnie i kościołowo.
poza tym dochodze do różnych niepotrzebnych wniosków.
chciałabym mieć bardziej szalene życie, bo jest stanowczo za spokojnie, normalnie nic sie nie dzieje.
w sumie i tak mam sto razy bardziej ciekawie nić 98% społeczeństwa...
no ale mi to nie wystarcza. ogólnie nic mi nigdy nie wystarcza, tak już mam.
musze sobie ułozyć plan zajęć, bo przestało mi odpowiadać siedzenie na dupie i nicnierobienie.
poza tym jak chce do czegoś dojść i pospełniać te swoje marzenia,
które cały czas ktoś bezpodstawnie nazywa 'nierealnymi' to musze zacząc coś robić.
zdjęcie: albumowe
moja siostra [lat 2-3] ja [lat 6-7]
skaner ogłosił strajk