Od października nie będę miała życia.
Nie wiem, jak ja pogodzę moje nocne zlecenia z dziennymi studiami,
weekendową szkołą policealną i wyjazdami.
Będę na kwaie i energetykach, bo chyba nie mam innego wyjścia. ;p
W sumie to na coś trzeba umrzeć. ;p
Lepiej umrzęć w akcji niż np. z nudów,
chociażto tez mi się możę przytrafić na którymś wykładzie.;ppp