niby fajnie, a jednak chujowo. Szczerze to zal mi za dupe sciska, jak widze ze sie spotykasz z dziewczynami, zazdroszcze. W glowie mam w chuj nieporzadek. Wydaje mi sie ze mam wszystko ogarniete- a tu BANG- sie spytalam rodzicow czy moge isc na ta studniowke i oczywiscie okazalo sie ze nie moge. Zajebiscie, temu chlopakowi powiedzialam tak. Jak zawsze nigdzie nie moge isc, powiedzieli ze za malo sprzatam i w domu pomagam, i ze jak nie mam czasu pomagac w domu to i nie mam czasu na bale. Nienawidze ich. Sa popierdoleni, albo ja jestem popierdolona. Nie wiem czego oni kurwa ode mnie chca. Chyba chca, zebym sie zabila. Nie moge nigdzie wychodzic, czuje sie jak w jebanym obozie koncentracyjnym. Zawsze tak bylo. Czemu oni nie moga byc w chociaz pewnym stopniu normalni? Wolalabym gdyby ich nie bylo, jakby umarli, mysle ze byloby mi duzo lzej wszystko ogarnac w moim zyciu. Sa oni tylko niepotrzebnym dodatkiem. Zawsze mnie stopuja i neguja cokolwieg chce zrobic. Nigdy nie mialam w nich wsparcia, zawsze bylam ta najgorsza kurwa i szmata dla nich. Co ja im zrobilam? NIE WIEM. Ale czuje, ze jakby umarli to bym sobie poradzila. Zapewne ktos by mnie zaadoptowal, mam 2 prace, wiec dla mnie to by nie mialo roznicy. Wolalabym byc corka pijakow, chociaz moglabym robic wszystko co chce, a tak mnie strasznie ograniczaja. I z zewnatrz wygladaja na ok rodzicow, a tak na prawde czuje, ze bez nich byloby mi duzo lepiej. Jakbym byla corka pijakow to by kazdy myslal "no widzisz corka pijakow a jak sie stara, szkoda dziewczyny" a tak to musze zyc w tym jebanym zyciu. Nawet nie mam kurwa z kim pogadac... Brak mi kurwa slow. Nie chce wyjsc na wywyzszajaca sie szmate czy cos (ktora jestem), ale kurwa nie uwazam sie za jakies zle dziecko. Robie wszystko co kurwa dzieci powinny robic, nie dostaje od nich nic procz jedzenia i dachem nad glowa. Sama zarabiam pieniadze, ucze sie i staram osiagac cos ponad przecietna. NIENAWIDZE ICH. Zycze im zeby umarli, im szybciej tym lepiej. Mozesz uznac mnie za psychopatke, ale na prawde tego chce. Mowie to w 100 % swiadomie. Mysle, ze nie zasluzyli na to, zeby byc rodzicami. Jedyna dobra rzecza ktora z tego wynikla to moze i to, ze nigdy nie bylabym kim tym jestem, chociaz szczerze nienawidze siebie, gdyby nie to wszystko. Moze nie bylabym tak mocna, znaczy sie slaba? Nie wiem, ale wiem, ze to nie jest kurwa fair, ze musialam przejsc przez to co w zyciu przeszlam. Bylam bita wiele razy, pasem, nigdy nie moglam i nie moge, zreszta wyjsc, zawsze musze kombinowac jak gdzies ide, krzycza na mnie caly czas i wyzywaja mnie od popierdolonych i sie ze mnie smieja. Praktycznie codziennie prosto mi mowia ze jestem pojebana, albo sie smieja z moich niepowodzen:miedzy innymi wciaz wypominaja mi plywanie, ktore nie bylo udane,a dzis po tym jak pracowalam od 9 z rana do 14 a pozniej od 17 do 21:30 mowia mi, ze nie moge isc na pieprzony bal, bo nie posprzatalam w domu, a wczoraj posprzatalam lazienke.
ZAJEBISCIE
KOCHAM SWOJA RODZINKE
KOCHAM SWOJE ZYCIE
JEST ZAJEBISCIE