2-3.05.2012 Leżajsk
Tym razem przywiodła nas tam perspektywa noclegu u Jawetki (czyt. rejmani) pod namiotami, prawie 16-metrowy mazurek i puszczanie lampionów spod Muzeum Ziemi Leżajskiej.
Cóż, nocleg się odbył, ale w saunie , lampiony się odbyły sztuk kilka - zabawę przerwała burza, ale mazurek wyszedł znakomicie. (zjedliśmy herby Podkarpacia i Leżajska- czego teraz będą uzywać?)
U rejmani w saunie graliśmy w Tabu, ale epizod o czystości i małżeństwach pozostawię owiane mgiełką tajemnicy
tutaj też niektórzy z nas dostali swoje "Kucykowe Pseudonimy" np. rejmiPaj, RaplDasz, TłajlajtBub, DerpiJaw, LaffiDżak.
No i udało się nam nie zmoknąć!
Następnego dnia poszliśmy na lody obok klasztoru. Dobrze, że było otwarte.
(2 raz w ciągu 3 lat naszego podróżowania do Leżajska) .
warto wspomnieć, iż była tam mega kolejka- więc się podzieliliśmy: część zajmowała kolejkę- a Rapl i Jaw poszły do Klasztoru, przedzierając się przez rozliczne pielgrzymki i odwiedzając "oblegany mur". Sprawdzone zostało też umiejscowienie kredy oraz zakupy w sklepiku na kwotę tym razem 9.90 zł
Pomimo, że marzenia o lampionach nie spełniły się w 100 %- to wypadzik wzbudza piękne wspomnienia... Przejeżdżające zaraz za płotem pociągi.. (takk jedni mają pociągi za płotem, inni zgraję banitów- czyż to nie jest piękne miasto?).
Burza, zniewalające kichanie rejmani (aciu, aciu, aciu, aciu)- to wszystko sprawia, że nabiera się szacunku dla chwili i pragnienia, by takowa nigdy się nie kończyła...