Cierpimy nadal,
ciepimy codziennie.
I tylko to pierdolone życie do czegoś dąży.. do śmierci.
A miałam być silna...
Nie ma szczęścia, nie znalazłam go, bo za każdym razem się zawodzę.
Nie ma miłości, to jest chwilowe a potem i tak wracamy do rzeczywistości: brudnych skarpet, nie uporządkowanych ubrań, okruszków na dywanie i dziury w sercu bo mnie nie rozumiesz, nie chcesz zrozumieć.
Nie ma miłości w rodzinie, wszystko jest chwilowe ale nic nieuniknione.
To że matka dała ci już ze 3 razy po twarzy wciąż nazywając miłością.
To że nigdy nie byłam szczęśliwa w domu bo zawsze brakowało uczuć tych prawdziwych, tych na stałe, a tak naprawdę to brakowało spokoju.
Obracając sie w patologicznej rodzinie boje się żebym sama tak źle nie skończyła.
Brakowało życia prawdziwego, tętniącego wszystkim co najlepsze za to dostawałam tonę łez, bólu, cierpienia, nieprzespanych nocy, wiecznych kłótni.
to wszystko jest tak płytkie, byle jakie, nieszczere.
Tarkują jak dziecko. Niech traktują. Kiedyś to dziecko sie pożegna bez większego żalu.
Jestem uśmiechem którego nikt nie widzi, jestem cierpieniem którego nikt nie widzi.
Jestem zwykłym człowiekiem, nie pijącym nie palącym, może średnio ambitnym, chcących zmienić swoje całe życie ale na chwile obecną nie mam możliwości. Jestem tak przeciętna ze boje sie, że mi sie nie uda wydostać z tej pułapki nieszczęścia.
Kiedyś zerwę wszystkie kontakty z tymi przez których cierpię.
Kiedyś wyjdę z walizka a może i dwoma, zostawię po sobie parę rzeczy, trochę pierdół które zbierały sie przez lata ale do niczego nie potrzebne.
Zostawię im wszystko co będą chcieć i po prostu wyjdę.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24