Omnomnom.
Wyjazd do Łodzi nie wypalił, bo najpierw spałem do Bóg wie której, potem przyszedł Krzysiek i przeczytałem Małego Księcia. Nie chciało mi się wstawać, szczególnie, że miałem piękny sen. Miałem iść do Stramskiego, a potem do Marty, ale tak oto zostałem w domu, szorując blaty, robiąc dziwny obiad i delektując się 'po meksykańsku'. Nie mam telefonu, co mnie coraz bardziej denerwuje. Choć nie - przynajmniej nikt nie dzwoni i mam święty spokój. W sobotę melanżuję z Bartkiem. Zerwał z Dominiką, by chodzić z Klaudyną, a gdy ta dała mu kosza, z powrotem podlizuje się Dominice, hahaha, logika. Po południu na parę minut wpadł Rusek, na polecenie oddał mi książki podróżnicze i zabrał płytę dla Olgi. Generalnie wkurzyłem się na ciotkę, bo chciała wywalić z domu Dworzyna, zastawiając się tym, że sprowadzam do domu osoby, których nie zna. Od dziś może przychodzić tylko Bartek, Olka, Krzysiek, ostatecznie Marta, klasa i parę innych osób. -,-"
Skończyłem z Piotrkiem tę pierdoloną stronę, mam to z głowy. Powinienem lecieć i drukować scenariusze, ale czekam na ostateczną wersję korekty. Tak oto minął wieczór i poranek, dzień drugi. Nie no, takich bez. Gadam na Skypie z Olką i zaraz zawijam spać, bo jestem wprost nieprzytomny. Z tego niewyspania, jarałem się zrobieniem bezbłędnie testów trzecioklasisty. Wszystko lajt i lans, gdyby nie fakt, iż po odczytaniu wyników, doszedłem do wniosku, że to nie testy gimnazjalne tylko te z podstawówki, na dodatek wspomnianych trzecioklasistów. Geniusz.
Znów nie mogę sobie poradzić z nieograniczoną potrzebą podróżowania. Zielona tak blisko, ale czy z nimi to to samo? Nie, jedzie zdecydowanie zły skład. Chyba tylko Kuba i Patrycja są tam na miejscu. Ostatecznie Goska (być może to czytasz ;*). Reszta mi nie leży - ok, niech się trzymają jako zwarta paczka, ale z dala ode mnie.
Na wokalistykę do Sylwii nie poszedłem, bo 'srałem w garażu' - wtajemniczeni zrozumieją.
Gosia, Gosia, Gosia, Gosia, i love you
Nieinteligentny, pseudorasistowski humor, czyli wyrwane z rozmów na gadu:
Ja: Słyszałaś tę legendę o powstaniu cyganów? Że Bóg piekł ludzi niczym chleby - murzynów spalił, europejczyków nie dopiekł, natomiast cyganie mają śniady odcień skóry, bo są wypieczeni idealnie?
Olka: Ta, fajnie, że ktoś porównał mnie do pieczywa. Co w związku z tym?
Ja: To jak musiało być z chińczykami? Za dużo żółtek czy jakiś barwnik?
Olka: Hm... Ich po prostu nie stworzył Bóg.
Inni zdjęcia: Drops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinamOpowiadanie nr 1 gabrysiawkrainieblyskowO. tezawszezle