Bo na początku zawsze jest spokój...
...spokój(widoczny na fotografii)
ostatecznie zakończony interwencją jakiego
upierdliwego starego zgreda obleśnego...z groźbami
na ustach,że zara mieszkanie to odwiedzi brygada od
zadań specjalnych...Tak więc ucieszyć trzeba się było
ale nie...bo jak osiągnąć coś,czego osiągnąć po prostu
się nie da...Pozostało nam przenieść się dosłownie
ścianę dalej...do koleżanki naszych koleżanek...
Gdy tam wjechaliśmy,bo zawsze wjeżdżamy..to w
życiu nie pomyślał bym,że za ową ścianą rozgrywa
się podobny cyrk do naszego...Cyrk jednak ten
krótko trwał,bo tyle co nasza wizyta w poprzednim mieszkaniu....Nasze wjazdy zwykle kończą się
zwykłym przejęciem imprezy,co też stało
się i tym razem.....W małym pokoiku wypełnionym
jakimiś lamusami znaleźliśmy sobie swoje miejsce..
.hehe..a wyglądało to tak,że po kilkunastu minutach w
pokoju z tamtej ekipy została chyba jedna osoba...hehe..
w dodatku zalana w trzy dupy,więc dziwić się nie ma co....Spokojnie mogliśmy kontynuować to co rozpoczęliśmy
parę godzin temu...Został przecież jeszcze ten
wredny rum..80%dało radę nawet najtwardszym wygrzańcuchom...kto na dopingu to wiadomo..takich
nie liczę...ale tyle wiem...widziałem kilka białych
chorągiewek,sam prawie po jedną sięgałem...
I do teraz nie rozumiem jak można biec do kibla i zajebać
centralnie o kant ściany,rozcinając sobie przy
tym brew....w ogóle to był za duży hardkor....
Pani Hrabina Gargulininna była niebywale wyrozumiała...
pomimo tego jaki zgotowaliśmy jej rozpizd i przypał
w pierwszych dnia egzystowania na tym terenie...hehe...
Wielkie pozdro i szacunek dla Pani...Można
by rzec,że impreza bardzo udana...ale zauważyłem,że
nadmiar alko mi zdecydowanie nie służy...z racji na
zbyt odczuwalne ciągotki destrukcyjne...
Poniżej spis usczestników tej mojej bandy,bez
któych nie było by tego całego gnoju..hyhyy
HG.
A.
S.
M.
P.
A.
RRRR.