Wtorek. Głęboki, ciężki i czarny wtorek. To dziś skumulowały się zdarzenia, pokrzyżowały drogi, niektóre zaś odsłoniły kurtyny i zza krwisto czerwonych firan wyglądają aspołeczni obcy. Szukam ładunków, jakimi mogłabym nakarmić naszą wojnę. Nie ocieka nic radością, ani nawet złudną postacią dobra. Niektórzy myślą: co ona może wiedzieć o życiu. Pewnie nic. Nie odczułam niczego nadzwyczajnego. Strach, tęsknota, żal - ot co. Normalna rzecz, pomyślałeś czytając moją duszę. Jednak niełatwo doświadczyć uczucia pt. "być szczęśliwym, gdy jest się nieszczęśliwym". Nie istnieje? Istnieje i ma się niezbyt korzystnie. Można wszystko i nic nie można. Czasami najtrudniej zrozumieć najprostsze mechanizmy, nawet nie dlatego, że kiedyś było inaczej, łatwiej, lżej - oczekujemy nowego. Pod postacią cienia wysuwamy argumenty, zabijamy niewinnych, pragnących czegoś od życia. Dręcząca senna mara, dręczący świat i spustoszałe łąki, na których niedawno odbywało się szczęście. Zakodowane mamy komplikacje, czasami piękno wydaje się zbyt piękne, by było prawdziwe. Daty, aby zapewnić niestabilność oczom i sercu. Słowa, względną i potarganą rozpaczą uskrzydlone. Zagubiła się indywidualność znaczeń, wolność i prawda. Chwile radosne, co dodawały odwagi i wiary na lepsze, dziś nie ma nic z tamtych dni. Uśmiechu brak szczerego, zwątpnienia chwili złej, co podnosiła niczym ojciec dziewczynkę w warkoczykach splecionych, chwili szczerości, zrozumienia problemów i dobrych, ciepłych słów. Kiedyś zaufani, dziś bez skrupułów wyuzdani, co mkną przez ulice z parasolem w dłoni, kiedy moknę na środku dzikiej nadziei. Brakowało tylko pięciu minut więcej, żeby z roześmianą twarzą krzyknąć "dobranoc". Senna jestem, gorzka, dziwna. Tęsknię bardzo, w nadgarstkach tyka puls i żałuję wysuniętych przeczeń. Wina przekłada się na wszelakie strony, wbija niczym żądło prosto w serce. Rodzina nie pomaga, przyjaciele rozbici, dawni wrogowie zaś ukryci pod osłoną nocy śmieją się prosto w oczy, czy szczerze, nie wiem, zaufanie wyprzedziło fakty, zmizerniało lekko i posłało w szarawe strony plaż. Widzę wszystkie lata, ludzi, jakimi się otaczam i mogę powiedzieć jedno, przepraszam. Biją się myśli, w gruncie rzeczy nie prosiłam o sprawiedliwość cichą, zemstą nie kierowałam bojaźni, tradycja mówi STOP, rwąca rzeka znika w snach, to było ostatni raz, drugi raz, nie mogę wierzyć w przysłowia. Kochamy, tęsknimy, błagamy - znajdujemy drogę na skróty, pełną zawirowań i przykrych niespodzianek. Nie pozostaje nic, jak podać sobie dłoń, przecież wtedy tak mocno je ściskaliśmy, a zaprzepaścić całe życie wspomnieniami usłane przez jedno zdarzenie to największy błąd, jaki zapamiętam na wieki wieków. Jestem gotowa na szczerość i magiczne chwile, jednak pierwszych kroków stawiać nie potrafię. Zanim będzie za późno, zanim wszystkie światła pogasną, popatrzmy sobie w oczy, wyrzućmy gniew, zapomnijmy, nie dajmy cierpieć. O senna zjawo, zabierz mnie.
Inni zdjęcia: To jak? purpleblaackJa cooooooone:* coooooooneZ Klusią:* coooooooneJa coooooooneJa cooooooone:* cooooooone;) cooooooone;) coooooooneJa cooooooone