Jakoś nie mogę sobie dziś znaleźć miejsca. Jestem sama w domu, bo nawet babcia pojechała do swojej siostry. Obejrzałam już prawie wszystkie zaległe odcinki seriali. Został mi jeden rodzynek innej, który już na mnie czeka w drugim oknie i kilka Bates motel, ale na to już muszę mieć wenę. Miałam zrobić schaby na obiad, ale mi się nie chce. Nawet nie mam ochoty na słodkie ani na wypróbowanie nowego ciastka na szybko z delecty. Środek cyklu, dziwny stan, głodne dni. Dawno ich nie miałam i dawno się tak nie czułam. Wczoraj zrobiłam małe przemeblowanie w szafie, ale nie zjadłam obiadu ani nic pożywnego i szybko opadałam z sił. Dziś też ledwo zwlekłam się z łóżka. Po obiedzie poczułam się trochę lepiej, ale i tak nie mam siły nic robić. A chętnie pojechałabym na rower, bo jest piękna pogoda, słoneczko grzeje mi pokój przez okno. Ale jakoś nie mam mocy :D No i bardzo tęsknię za Karolem, na pewno byłby tu ze mną i może byłoby mi lepiej, ale jednak nie czuję się gotowa do niego wracać. I boli mnie, że Wojtek wcale się nie odzywa. Ale muszę wytrzymać, nie napiszę, nie zapytam o spotkanie i udowodnię jej, że miałam rację. Szkoda, że ją miałam, ale co będę się oszukiwać. Nie zależy jej i tyle.