Boję się. Siebie. Że może nie umiem mieć stałych uczuć, bo czasem czuję się, jakby mi się znudziło i potrzebuję jakiejś zmiany, ale z drugiej strony za nic bym Cię nie oddała. To dziwne uczucie. Czasem chciałabym iść na imprezę i wytańczyć się ze wszystkimi chłopakami, przytulać kogo i jak mocno chcę, bez późniejszych wyrzutów sumienia. Bo gdybym teraz cokolwiek takiego zrobiła, to dowiedziałbyś się od razu, pomimo, że wiem, że Ciebie by to zabolało, bo Cię tam nie było i tak dalej. Bo nie umiałabym Ci nie powiedzieć. Ale mnie zabolałoby bardziej, bo nie chcę Cię zranić. Wiadomo, że nawet nie zrobiłabym nic złego, ale mimo wszystko Ciebie by zabolało. A nigdy nie chcę nic przed Tobą ukrywać, bo ja sama też nie chciałabym, żebyś cokolwiek przede mną tail, choćbym miała przez to ryczeć. Dlatego zawsze chcę być szczera. No i czasem brakuje mi właśnie takich sytuacji, w których nie byłabym ograniczona przez to, że nie chcę Cię smucić. I kółko się zamyka. Nie wiem, to dziwne. Chciałabym nie widzieć tego wszystkiego co jest obok Ciebie. Chciałabym widzieć tylko Ciebie. Zawsze i wszędzie. Czasem denerwuje mnie fakt, że za dużo myślę o kimś innym niż Ty. Oczywiście pełno myśli mi pouciekało, bo nie mogę się skupić i w ogóle jacie, dupa. Wkurwiłam się.