photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Kategoria:
Kala
Dodane 1 LISTOPADA 2012 , exif
13
Dodano: 1 LISTOPADA 2012

      Wczoraj w jednaj chwili świat stanął, mi było już wszystko jedno, czy jesteś, czy nie jesteś. Choć wcale nie chciałam wierzyć w tę swoją interpretację tego, co się stało, to w jakimś stopniu byłam tego świadoma. Wydawało mi się, że moje życie (czyt. TY - MY) rozsypało się na drobne kawałeczki i dopiero dzisiaj to pozbierałam i jakoś powoli złożyłam w całość. Właściwie sama nie wiem, czy miałam powód do takiego zachowania, ale chyba sobie ten powód na siłę wymyśliłam. On był, istniał, ale chyba nie na tyle mocny, żebym aż tak zareagowała. Parę godzin wcześniej rozmawialiśmy o tym, że paląc, udowodniłbyś, że mnie nie kochasz albo że to jest ode mnie ważniejsze lub że jesteś tak uzależniony, że nie jesteś w stanie rzucić tego nawet dla mnie (najmniej prawdopodobna opcja). A wtedy pomyślałam sobie: "A jednak palił; co za ironia, że chwilę wcześniej mówiliśmy, że robiąc to, pokaże mi... a teraz... palił". To był szok, bo to tak jakbym właśnie dowiedziała się, że cały nasz związek wcale nie był oparty na miłości, a przynajmniej nie z Twojej strony; tak jakbym nagle zobaczyła, że jednak mnie nie kochasz; ale chyba trochę to wyolbrzymiałam. Jak to ja. Jednak cząstka prawdy w tym tkwi. Nie twierdzę, że mnie nie kochasz. Mam na myśli to, że trochę miałam prawo tak to przyjąć, bo moja wersja też była prawdopodobna... Nie umiem wyjaśnić -.- Teraz po prostu wiem, że mnie kochasz. Właściwie dużo nie myślałam o tym, bo nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie i we mnie. Tylko płakałam u Moniki, a potem ona mnie czymś zajęła i już zapomniałam. A rano byłam zła jak zawsze po moich obrażaniach się z byle powodu albo z poważnego powodu. Ale zła tylko przez swoją dumę, bo "przecież miałam prawo się obrazić!", a tak naprawdę chciałam już to skończyć, jednak nadal się unosiłam. Nie wiem czemu, ale w takich momentach nigdy nie mogę tak po prostu przebaczyć, czy coś, tylko muszę swoje wypłakać i się pozłościć, poobrażać, a wtedy dopiero stopniowo się uspokajam. A te moje fochy to chyba taka kara dla Ciebie, czasem troszeczkę niesłusznie... Wtedy też tak miałam i już chciałam to skończyć, więc się przełamałam, napisałam. A później zaczęłam zbierać małe kawałeczki swojego życia i łączyć w całość. Czyli ochłonęłam i wcale o tym nie myśląc, nie zastanwiając się, czy mnie kochasz (a chyba powinnam po tym...), potraktowałam to jak wszystkie inne moje wybuchy i chyba uznałam, że mnie kochasz, tak automatycznie. Zawsze mnie kochałeś, to czemu nagle miałbyś przestać? Wszystko jak dawniej.

 

*Nie do opisania, dlatego tak niezrozumiale; nie umiem wyjaśnić swojego myślenia i tylko ja wiem o co chodzi.