photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 2 CZERWCA 2013
154
Dodano: 2 CZERWCA 2013

Wiecie co najbardziej mnie dzisiaj męczy i boli? To, że za każdym razem, gdy jest szansa, że może coś zmienić się na lepsze w moim życiu ( a przynajmniej tak mi się wydaje ), to ja i tak jestem tak pomiędzy... nie wierzę w to. Ni to szczęśliwa, ni zrozpaczona. Chyba nawet łatwiej byłoby mi, gdybym w akcie desperacji wyrywała sobie włosy z głowy, bo wtedy może przynajmniej miałabym świadomość, że żyję, że czuję, że jestem... I żeby było jasne, nie pragnę bycia nieszczęśliwym. Po prostu próbuję jakoś mądrze opisać mój stan...
Pewnie, że każdego dnia marzę o tym, aby być strasznie szczęśliwą... To chyba oczywista oczywistość dla typowego wrażliwca. No ale mimo wszystko, gdy już coś przychodzi, ja boję się i uciekam. Wydaje mi się to zbyt niemożliwe, takie nie dla mnie, zbyt piękne, aby było prawdziwe. Jasne, że pragnę zmienić swoje życie na "lepsze", ale czasami strach okazuje się być silniejszy. Boję się, że kiedy komuś zaufam i zacznę zwyczajnie latać nad ziemią, to nagle, w najmniej oczekiwanym momencie ktoś mi te skrzydła odetnie. Więc czy warto ryzykować i choć na chwilę móc wznieść się ku górze? I nie bać się upadku, który zaboli i zostawi trwałe szkody w naszym życiu? Przecież ta euforia może trwać tylko chwilę. Moment. Może nawet kilka minut. A serca nie uleczy się szybko...

 

Taki zawód miłosny jest jak długotrwała choroba. Wszystko przez to, że wyszedłeś na deszcz bez parasola i zbyt wiele kropli spadło na Ciebie. Zażywasz w jej trakcie wielu leków, szukasz specjalistów, którzy będą w stanie Ci pomóc, ale tak na prawdę nie masz pewności, że całkowicie wyzdrowiejesz. I czy po powrocie do domu będzie tak samo jak przedtem. Każdy z lekarzy daje Ci inną receptę... Lecz nie zawsze zapisane leki pomogą. Czasami nawet potrzebna jest operacja. Decydujesz się na nią, aby móc się uratować, lecz nie masz pewności, że gdy się obudzisz będziesz zdrowy. Pewnego dnia, po wielu dniach spędzonych w łóżku i po długotrwałej kuracji wychodzisz na świat z głową podniesioną ku niebu i uśmiechem... Jest Ci lepiej. Ale nagle znowy zapominasz parasola i znowu ten okropny deszcz niespodziewanie spada na Ciebie. Jak miłość. Jest Ci zimno ale idziesz dalej, bo przecież chcesz dojść do jakiegoś konkretnego celu prawda? Chcesz brnąć dalej. Ale deszcz sprawia, że znowu chorujesz. Lądujesz w łóżku. Jest Ci źle... Błędne koło.

Miłość jest jak ten deszcz. Spada niespodziewanie. Czasem zostawia szkody. I długo chorujesz. Chodź teoretycznie jesteśmy w stanie się przed nim uchronić, to i tak kilka kropel zawsze na nas spadnie. Czasem nawet chcemy beztrosko biec w deszczu, brnąć przed siebie. To jest nam potrzebne...
Najgorzej jest wtedy, kiedy razem z deszczem pojawiają się pioruny... Gdy piorun raz nas trafi, giniemy. I nas nie ma. Dlatego ja tak bardzo boję się miłości. Rozumiesz?

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika youmakelovework.