Topiłem się w Bałtyku. Moje życie przestało mieć sens odkąd ratownicy wyłowili mnie z morskiej wody...
Kiedyś byłem wesoły i wiecznie uśmiechnięty. Nie czyniło to ze mnie człowieka beztroskiego, a raczej kogoś, kto twardo stąpając po ziemi potrafił dostrzegać piękno życia i korzystać z niego. Interesowało mnie wiele rzeczy, byłem kreatywny, a swoimi pasjami potrafiłem zarażać innych.
Teraz moje życie stało się szare i pełne niepokoju. Czuję jakbym żył na kredyt, nieświadomy kiedy będę musiał go niespodzianie spłacić. Ze wszystkich sił staram się żyć jak sprzed incydentu z ubiegłego lata... Ale wykonanie każdej czynności przychodzi mi z trudem. Do wszystkiego muszę się zmuszać i nic sprawia mi przyjemności. Kiedy pracuję, chciałby nic nie robić. Kiedy nie pracuję, chciałbym działać... Moje uczucia do kochających mnie osób i zainteresowań wyblakły i nie znajduję ich w sobie. Nie przywiązuję wagi do bycia sprawiedliwym w moich osądach. Honor teraz to pojęcie niezrozumiałe. Odważny już nie bywam. Wielokrotnie dałem do zrozumienia innym, że nie jestem dla nich oparciem. (Czy powinienem również odebrać sobie życie za pomocą paska do spodni?) Jestem niezdolny do bycia tu i teraz! Nie troszczę się o własny byt i istnienie! Jestem wiecznie senny, uciekam w samotność. Kiedy nikt nie widzi płaczę. Tak mi okropnie wstyd tego co się stało... Chciałbym być gdzieś indziej! Siedzę w piątym kręgu piekła! W chwilach przebłysku normalności idę przez życie siląc się na uśmiech i wyszukane dowcipy. Zazwyczaj są one sardoniczne. Ludzie się ode mnie odwracają. Cieszę się z tego, gdyż jestem trupem w ich świecie.
***
Dzień był upalny a piasek gorący. Chcąc zażyć wspaniałej kąpieli, otulić się chłodną, pachnącą morską wodą, wypłynąłem dalej od brzegu, starając się nie przekraczać żółtej boi. Przebywałem w wodzie kilkanaście minut pływając, nurkując i patrząc się na przelatujące nad moją głową skrzeczące mewy. Już miałem wychodzić na brzeg, jednak postanowiłem jeszcze przez chwilę dać się ukołysać morzu. Fale tego dnia były duże, a że nie jestem dobrym pływakiem wystarczyły dwie większe, które porwały mnie niespodzianie ze sobą, kiedy unosiłem się na plecach na wodzie.
Zanim się zorientowałem byłem już za boją wyznaczającą granice kąpieliska. Chciałem jak najszybciej poczuć morskie dno pod stopami. Przekręciłem się w wodzie, żeby stąpając po dnie wrócić na brzeg. W chwili gdy miałem nadzieję dotknąć stopami dna morza... nie poczułem go! A Ono, jakby zachwycone z wyrządzonego mi psikusa zakotłowało się szaleńczo i zaczęło wciągać ku głębinom.
Codziennie rano otwierając oczy, widzę promienie światła słonecznego, przebijające się przez wodę oraz moje ręce, które w akcie desperacji chcą je chwycić bym mógł na nich wyciągnąć się na powierzchnię morza. Przypominam sobie seledynowy kolor otaczającej mnie rzeczywistości, smak połykanej wody morskiej oraz świadomość nadchodzącej śmierci.
Pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, delikatnie opadając na dno morskie - pomimo moich szaleńczych ruchów i prób ratowania się, to dlaczego w tym miejscu jest tak głęboko. Ujrzałem w wyobraźni masę głupich! ludzi, którzy nieświadomi mojego smutku i dramatu przebywają na plaży kilkanaście metrów dalej. Miałem wizję późnego wieczoru w wynajętym mieszkaniu i niesprecyzowanych teraz uczuciach, które mogłyby targać moją rodziną, kiedy będą patrzeć na puste łóżko, w którym poprzedniej nocy spałem obok nich.
Wiedząc, że to już koniec, marzyłem żeby umrzeć dostojnie, w ciszy... Przypominały mi się książkowe opisy ocalonych ludzi, którzy się topili. Za chwilę, teraz!... skończy mi się powietrze i poczuję gorący ból wody dostającej się do płuc.
Ale nie topiłem się godnie! Wierzgałem kończynami w przypływie bezsilności. Wydawało mi się, że czas płynie powoli. Długo to trwa! Długo! I to jeszcze nie jest początek cierpienia w samotności. Tysiące myśli... Ratuunku...
Oczy miałem otwarte, a płuca domagały się powietrza. Długo...
...a moja ręka natrafiła nagle na coś pływającego na wodzie. Deska ratunkowa??!?... Chwilę później ujrzałem skuter wodny i ratownika w kajaku. O nie! Nie róbcie tego! ??!?
Byłem daleki od stracenia przytomności i silnie zacisnąłem dłoń na uchwycie. Będę żyć! Jednak czułem, że cały ja zostaje na dnie morze, a na brzeg wraca jedynie skorupa. Następne dni potwierdziły moje uczucie...
www.facebook.com/starywujek000
Inni zdjęcia: Słonecznik suchy1906P. wanderwar:) nacka89cwaStolik acegJa patki91gd;) patki91gd100. patki91gdJa patki91gdJa patki91gd;) patki91gd