24.01.2016
Dzień przebiegł spokojnie aż do momentu powrotu do domu.
Teraz siedzę i bazgrolę jakieś zdury popijając schłodzone Carlo Rossi..
Powinnam się cieszyć, że już jestem w domu.. ale chyba wolałabym siedzieć na tych wykładach niż użerać się z panem B.
Wchodzę do domu a tu syf.. Nic nie zrobione, bajzel na maxa. Pan B. siedział cały dzień w domu. Tłumaczył się, że spał a na kompie był 30 min. Miał jebanych 8 godzin. Czy to mało? Dużo? Sama już nie wiem. Oczywiście od słowa do słowa kłótnia, wyrzygiwanie sobie ''a Ty to, a Ty to..'' Ja pierdole.
Patrząc na niego nie widzę już nikogo innego jak wroga? Czy to prawda, że od miłości do nienawiści dzielą centymetry? Niby Go kocham, niby tęsknie gdy Go nie ma ale jak już Go widzę to czuję wewnętrzny niepokój, czuję coś czego nie powinnam czuć, przez co nie jestem szcześliwa.
To jest trochę jak w piosence ''Big Love'' Ady Szulc: ''przeklinam nas i kocham nas, nie umiem odejść nie wiem jak''. Wiele razy o tym myślałam, żeby się spakować i odejść ale nie umiem, za chuja nie umiem. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Niego pomimo, że nie chcę na Niego patrzeć.
Czuje się jak popierdolona desperatka. Ale ja tylko chce normalności. Wspólnego gotowania obiadów, wspólnego pójścia na basen, oglądania zjebanego M jak Miłość czy wypicia 0.5l. Nie wymagam willi z basenem, nowego Merola i butów od Chanel. Chcę prawdziwego domu i rodziny..
Tak po prostu, chcę domu i rodziny..
Inni użytkownicy: masterplroksejn666rolbrixpatrol9977karolinapiwkokacyczeklexiorliluux3haowsidzidzi99
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24