I oczywiście ponownie udowadniam, że nie jestem osobą która potrafi zabrać się za coś porządnie.
Postanowienie - zacznę prowadzić tego fotobloga jakimś cudem zniknęło wraz ze śniegiem. Im dłużej człowiek zwleka, tym trudniej się za coś zabrać na nowo.
Ostatnio dochodzę do wniosku, że każdego dnia otaczają mnie ludzie, przy których ja sama staję się całkiem inną osobą. Z jednej strony nie powinniśmy udawać kogoś innego, tylko być ZAWSZE sobą, co wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Czasem pojawia się ktoś taki, komu za wszelką cenę chcemy zaimponować, na dodatek całkowicie nieświadomie. Może trochę w dość dziwny sposób to okazujemy, ale coś co siedzi głęboko w nas nagle nakazuje nam zmienić swoje zachowanie. Jak przy zapaleniu światła, jest ciemno - jesteśmy ponurzy, a po chwili gdy pojawia się ta osoba - jest jasno i jesteśmy meeega energiczni z uśmiechem na twarzy. Kiedy staramy się nad tym panować, sytuacja staje się jeszcze gorsza. Może to ze strachu? Tak bardzo boimy się, aby nie zrazić kogoś do siebie jakąś pierdołą, że zapominamy o tym że ludzie powinni nas akceptować za to jacy jesteśmy naprawdę. Ale tego nauczyło nas doświadczenie. Każdemu zdaża się czasem powiedzieć coś nieodpowiedniego, ale nie powinniśmy odwracać się od tej osoby tylko dlatego. Każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę :)
Strach przed utratą kogoś bliskiego potrafi nas zmienić, bardzo zmienić.
A dwa miesiące wystarczą na to całkowicie.
Lecz dwa miesiące nie wystarczą na wyrzucenie z serca kogoś kto zakorzenił się w nim na dłuuuugo.
Dobranoc.