Gabrysia była zmęczona. Tego dnia miała trudny napad taki, po którym nie chciało się ani bawić, ani mówić, ani nic. Leżała pod kocem z kotką Krysią, która mruczała cichutko, jakby chciała zaszeptać: Jestem tu. Odpocznij.
Mama siedziała obok, gładząc ją po czole.
- Spokojnie maleńka. Przejdzie - mówiła cicho. Ale Gabrysia nie była pewna, czy w to wierzy. Bo czuła się pusta. Słaba. Inna. A potem przyszło ciepło. Delikatne. Znajome. Krysia poruszyła się i zamieniła w feniksa. Jej skrzydła rozwinęły się jak kwiaty. A Gabrysia znów odpłynęła nie w sen, tylko w światło. Tym razem wszystko było... cichsze. Jakby Świetlna Kraina też wiedziała, że dziś trzeba mówić szeptem. Z mgły wyszła Klarcia jak zawsze z uśmiechem, który rozświetlał powietrze.
- Wiedziałam, że tu będziesz - powiedziała. - Czułam Twoje serce.
Obok niej kroczył Borys jednorożec, spokojny jak tafla jeziora. A tuż za nim feniks Krysia, cicho trzepocząc skrzydłami.
- Dziś nie idziemy na przygodę - powiedziała Klarcia. - Dziś idziemy do siebie.
Szły długo. Aż dotarły do miejsca, gdzie drzewa wyglądały jak ze szkła. W środku nich rosło Lusterko Mocy: wielkie, okrągłe, z ramą z tęczowego kamienia. Ale tafla była dziwna. Wcale nie odbijała twarzy Gabrysi.
- Co to jest? - zapytała cicho.
- To lustro nie pokazuje tego, co masz na buzi - wyjaśniła Klarcia. - Ono pokazuje to, co masz w środku.
Gabrysia podeszła i spojrzała. Na początku widziała tylko ciemność. Jakby była pustka.
Ale im dłużej patrzyła, tym więcej widziała.
Kroplę łzy, która zamieniała się w błękitną perłę.
Drżenie dłoni, które rozkwitało w płomień.
I serce duże, jasne, bijące cicho, ale wytrwale.
W końcu zobaczyła siebie. Nie taką zmęczoną jak w łóżku. Ale taką, jaką była naprawdę:
Odwaga. Wrażliwość. Ciepło. Moc. Gabrysia poczuła, że coś się dzieje. Jej ciało nawet w Świetlnej Krainie przestało być ciężkie. Oddech zrobił się spokojny.
- Ale ja przecież nic nie zrobiłam - wyszeptała.
- Właśnie dlatego jesteś silna - odpowiedziała Klarcia. - Bo nie trzeba być superbohaterką. Trzeba tylko być sobą.
Gabrysia otworzyła oczy.
Mama nadal siedziała obok. Krysi już nie było w postaci feniksa, tylko zwykłej, puszystej kotki.
Ale coś się zmieniło. W oczach Gabrysi pojawił się blask.
- Mamusiu... Wiesz, co widziałam?
- Co, kochanie?
- Że jestem silna. Nawet jeśli leżę. Nawet jeśli się boję.
Mama przytuliła ją mocno. I nie odpowiedziała nic. Bo serce odpowiedziało za nią.
MORAŁ DLA DZIECKA:
Nie musisz nic robić, żeby zasługiwać na miłość. Jesteś ważny/a nawet gdy odpoczywasz, nawet gdy jesteś zmęczony/a.
MORAŁ DLA RODZICA:
Nie wszystko trzeba naprawiać. Czasem największym wsparciem jest czuła obecność i wspólna cisza.
photoblog
12 MAJA 2016