http://www.youtube.com/watch?v=ZF2A4i1Itlk&ob=av2e
http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_kooks,sway.html
Wyszłam z pubu. Byłam ze znajomymi. Powiedzieli, że po dwutygodniowym bezczynnym siedzeniu w domu, ciągłym użalaniu się nad sobą i wspominaniu jego - najcudowniejszego faceta na ziemi, czas się rozerwać. Czas wyjść i zacząć żyć od nowa. Z podniesioną głową. Bez łez, bez tej całej tęsknoty, bez uczucia, że ciągle kogoś mi brakuje. Nie powiem - byłam zła, kiedy przyszła W. i na siłę wepchnęła mnie do łazienki z zestawem ubrań, które nie pasowały do mojego nastroju. Były kolorowe... A ja czułam się jak w żałobie. Ludzie z żałobą nie zakładają kolorowych ubrań. Ale widziałam jej wzrok, mówiący, że jeśli tego nie założę to pożałuję. Czasami jej nienawidzę. Kocham ją, ale i nienawidzę. Właśnie za to, że nie daje mi w spokoju pocierpieć. A może właśnie za to ją kocham? Może na tym polega przyjaźń? Tak, na pewno na tym. To do niej pierwszej poszłam po zerwaniu, to ona wciąż ze mną jest, nawet jeśli pieprzę na jego temat kolejny dzień z rzędu, nie zmieniając ani jednego słowa. Wciąż mówię o tym jak go kocham, jak mi go brakuje, jak chcę go z powrotem. Wciąż wierzę, że do mnie wróci, chociaż w głębi serca wiem, że to jest niemożliwe. Zostawił, bo nie ufa.Zostawił, bo bycie ze mną go nie uszczęśliwia. Czyż właśnie nie tak brzmiały jego ostatnie słowa? Wiesz? Najgorsza jest świadomość, że sama to wszystko spieprzyłam. Teraz siedziałabym przy komputerze, pisząc z nim kolejną godzinę. Albo wymieniałabym któregoś z rzędu sms'a. Bądź siedziałabym wtulona, wąchając jego cudny zapach. Patrząc w jego piękne oczy i całując jego idealne usta czułabym się najszczęsliwszą osobą na świecie. Powtarzałabym mu bez końca, do znudzenia 'kocham cię', aż w końcu zaśmiałby się, mówiąc, że on to wszystko wie, ale to miłe, że wciąż chcę mu to powtarzać. Patrzyłby na mnie, a ja znowu denerwowałabym się, że wpatruje się we mnie. Nie lubiłam tego, ale to jest jedna z rzeczy, których mi brakuje. Tego, jak na mnie patrzył. Widział we mnie wszystko, ja w nim też. Był dla mnie całym światem, nadal nim jest. Za późno to zrozumiałam. Poza tym, brakuje mi tej codziennej porannej wiadomości na wyświetlaczu telefonu komórkowego, której treść brzmiała zawsze podobnie. "Miłego dnia, kocham Cię" - odczytywałam co dzień rano, zawsze z uśmiechem na twarzy. A wieczorami? Przysyłał słodkie słowa na dobranoc, aby umilić mi sen. Abym myślała o nim, nawet wtedy, gdy będę w krainie marzeń. Sama wpieprzyłam się w to bagno. To ja pozwoliłam na brak zaufania z jego strony. Ale uwierz, nie postąpiłabym tak kolejny raz. Brakuje mi też jego ciepła, jego dłoni. Brakuje mi wszystkiego, rozumiesz? Brakuje mi nawet tych cholernych kłótni, ale przynajmniej wiedziałam, że jesteś. I, że zawsze wrócisz. Niezależnie od tego co bym ci wtedy powiedziała, ty wracałeś. Kochałeś mnie. Może nadal kochasz. Może nadal ci zależy, nie wiem. Może nadal myślisz o mnie przed snem, może nadal jestem twoją pierwszą myślą po obudzeniu. Może wciąż martwisz się o mnie i może powstrzymujesz się przed tym, aby do mnie napisać. Nawet nie wiesz jakbym chciała. Ciągle spoglądam na wyświetlacz komórki z nadzieją, że napisałeś. Czytam twoje opisy na Gadu - Gadu, z myślą, że któryś z nich odnosi się do mnie. Chciałabym zobaczyć cię tak na chwilę. Tak na sekundę spojrzeć w twoje oczy i sprawdzić czy wciąż kryję się w nich ja. Zobaczyć ten blask, który z nich świecił. Moje błyszczą. I już nie wiem czy z miłości do ciebie, czy od łez, które wciąż wylewam. Czasami chcę napisać, że cię kocham,
że tęsknię. Po pierwsze nie mam odwagi, po drugie nie chcę, abyś poczuł się zakłopotany i winny tego, że przez ciebie cierpię. Bo cierpię. Ale głównie przez siebie, nie myśl sobie, że o wszystko cię obwiniam. Właściwie to chciałam podziękować. To ty nauczyłeś mnie kochać, to ty nauczyłeś mnie cieszyć się z najmniejszych rzeczy. To dzięki tobie tak często miałam uśmiech na twarzy i to dzięki tobie zrozumiałam, że świat bez ukochanej osoby byłby pusty. Właśnie tak teraz jest pusto i cicho. Modlę się co dzień wieczorem, abyś napisał, że chcesz się zobaczyć i to wszystko odwołać. Że przepraszasz i obiecujesz, że już zostaniesz. Może nie na wieczność, może nie na zawsze, ale, że zostaniesz. Że jednak mimo moich humorków, charakteru i zdolności do kręcenia z innymi ty mnie kochasz i nie przestaniesz dopóki ja tego nie zapragnę. Że będziesz zawsze, nawet jeśli ja nie będę chciała. Że przytulisz, otrzesz łzę i pocałujesz w czoło, abym poczuła się bezpieczna. Że złapiesz za rękę w najmniej odpowiednim momencie i w takim, w którym jest to wskazane. Że będziesz mnie bronił i poznawał ze mną świat na nowo. Że ponownie nauczysz mnie jak kochać, jak cieszyć się z drobnostki. I że będziesz karmił jak małą dziewczynkę. Tak jak zawsze, gdy przychodziłam na obiad. Że będziesz miział. Śmiał się ze mną, ze mnie, ze wszystkiego, co uznam za zabawne. Że zwyczajnie będziesz obok i będziesz mnie kochał. I, że wybaczysz każdy występek. Że złapiesz mocno, przytulisz, kiedy zacznę na ciebie krzyczeć i powiesz, że wszystko będzie dobrze. W zamian za to będziesz miał mnie całą, od stóp do głów. Będę cię kochać jak nikt inny i będę zawsze z tobą. Mimo wszystko. Będę głaskać po głowie, szepcząc do ucha jak bardzo cię kocham. Będę dotykać po policzku i wpatrywać się w ciebie, abym zapamiętała każdy szczegół, nawet ten najmniejszy. Będę patrzeć jak zasypiasz i całować na dzień dobry. I przytulać tak mocno, że aż ci tchu zabraknie. I będę robić wszystko, żeby było nam dobrze. Nie skrzywdziłabym cię. Gdybyś dał mi tę ostatnią szansę, byłoby tak jak każde z nas sobie wymarzyło. Przysięgam, tylko pozwól mi wrócić.../ Pisała Kinia :*