tak, choćby zaraz. <3
Nie wiem od czego zacząć.. Może od początku?
Ostatni tydzień czerwca - Odessa. Milion planów do zrealizowania, zakup Vansów z Moniaczkiem haha i oczywiście poznanie Ich..
Wydawali się być dziwni. Nie mieliśmy ochoty z Nimi rozmawiać, spędzać czasu. Tydzień minął bardzo szybko, żegnaliśmy się mówiąc "See You Soon". Odjechaliśmy ze świadomością, że spotkamy się za niecałe 4 miesiące.
W końcu przyjechali, było ekstra. Stęskniliśmy się za sobą wszyscy. Niestety nadszedł dzień 26.10. Na razie najgorszy dzień w moim życiu. Było ognisko, fajnie i wgl.. Wiedzieliśmy, że widzimy się ostatni raz w życiu, ale nikt nie dał po sobie poznać, że mu ciężko.
Ale gdy nadszedł moment pożegnań 5 osób (w tym ja) z Polski zaczęło płakać. Nie mogłam się opanować. To było silniejsze ode mnie..
Mówili nam "Don't cry " ale nikt nie miał zamiaru przestać.
Teraz wspominając ten moment też płacze.. no bo.. pokochałam ich (nie tylko ja) i bardzo się do nich przywiązałam. Odprowadziliśmy Ich pod autokar i co raz bardziej płakaliśmy. wszyscy się przytulali, pocieszali.. Najśmieszniejsze było to, że ja nie płaczę z takich powodów.. Ale gdy sobie wyobrazilam, ze nigdy ich nie zobacze, automatycznie lzy poplynely mi po policzku.
Ostatni moment, najgorszy.. - drzwi autokaru sie zamykają.. posłaliśmy Im serduszka i buziaczki, a Oni się tylko tępo wpatrywali w szybę, w nas. Im też było bardzo ciężko..
Dziwie sie sobie, ze tak szybko, w okresie 2 tygodni (z przerwa 4 miesiecy) az tak sie do Nich przywiązałam..
Tęsknie za Nimi bardzo, ale wiem, że się jeszcze spotkamy. Oni planują wrócić i raczej im sie uda..
Oby <3