Piszę dzisiaj bo naszło mnie jakos dziwnie, nigdy jeszcze nie pisałem z dnia na dzień i chyba szybko się to nie powtórzy więc taki mały rarytas ;]
Człek na zdjęciu to Ingmar Bergman , jest reżyserem filmowym, a raczej był, bo zmarło mu się trochę ponad rok temu. Więc jak wspomniałem tworzył filmy, ale za to JAKIE ? trza oddać jego mościowi co mu przynależne, na ich robieniu znał się jak mało kto i długo będzie stanowił wzór dla przyszłych pokoleń. Pieszę o nim bo znów mnie natchnęło na jego filmy i chciałem się uzewnętrznić (po przynudzać, żebyście nie czuli sie tak fajnie:D) i opisać trochę go. Jak ktoś się czuje na siłach do oglądania ambitnych filmów (bo z pod jego ręki nic innego nie wyszło i nie wyjdzie) to polecam "Tam gdzie rosną poziomki" albo "Siódmą pieczęć" na początek.
Druga część notki będzie o moim pierdoleniu,pieprzeniu czy jakkolwiek by tego nie nazwać... Ze mnie to płynie jak rzeka, mogę to robić w nieskończoność, ale jak odbiera to rzeszta otoczenia, hehe i tu zaczyna sie problem bo nie kazdy lubi takie "uzewnętrznianie".Staram sie hamować i czasem mi nawet wychodzi, ale nie zawsze i wtedy druga osoba przestaje mnie słuchać , albo mówi żebym przestał ewentualnie słucha i podejmuje temat, ale to rzadkie przypadki :D Więc reasumując jak znajdzie się kobieta, która ujażmi mój charakter i sposób mówienia to będe najszczęśliwszym człowiekiem na świecie :]
Trzecia część notki (tak, to jeszcze nie koniec) będzie poświęcona na wiersz.Od pewnego czasu mam wrażenie, ze te moje wiersze są tak kurewsko trywialne i banalne w swej złożoności, że chyba przestane je pisać, bo ani nikt tego nie czyta, ani mi nie sprawją przyjemności... Więc to chyba ostatni
Zniewolony
Jam jest ten ciałem splamiony
Ten gnijącym ścierwem obdarzony
W środku niczym anioł skrzydlaty
Ubrany w diabła szaty
Zbliża się kres dni zniewolonych
Czas nowy nastał... Ten na łąkach zielonych