Coraz lepiej u mnie. Powoli odcinam się od syfu i żyję życiem. Tak normalnie. Ale zastanawiam się jeszcze jak długo będzie tak "cicho". Moje myśli sprowadzają się do jednego: cisza przed burzą.
Cieszy mnie to, co jest między mną a Bartkiem. Nawet bardzo cieszy. Dawno się tak nie czułam. Myślę, że to początek czegoś normalnego. Być może nie na moment, ale na dłuższy czas. Może coś z tego będzie. Pocieszam się ciąglę takimi słowami.
Poza tym, nic mi się nie chce. Ciągle śpię. Jem. Śpię. I tak ciągle. Zawalam szkołę, ale no cóż... Nie można mieć wszystkiego. Humoru też nie mam ostatnio. Wcale. Robię dobrą minę do złej gry i żyję dalej. TO DZIWNE.
Idę spać,
DOBRANOC.