Dzisiaj moja pani czyściła mi klatkę, a ja w tym czasie siedziałem w tym koszyku. Fotka zrobiona, kiedy Julia (czyli moja pani) go otworzyła, a ja sobie wyglądnąłem;).
A wczoraj byłem u weterynarza. Wsadzili mnie do koszyka i poszli ze mną przez jakieś miejsca pełne hałasów i obcych zapachów. Brr, okropność. Ale to nie koniec. Potem wylądowaliśmy w pokoju z mnóstwem psów i kotów. Ze strachu cały się trzęsłem. Kiedy Julia powiedziała mi, że to tylko poczekalnia u weterynarza i że te psy nic mi nie zrobią, trochę się uspokoiłem. Potem weszliśmy do gabinetu. Pani weterynarz dała mi jakiś lek na robaki (w gruncie rzeczy był nawet całkiem smaczny), obcięła pazury, zbadała i powiedziała, że jestem całkiem zdrowy. I po to ta cała podróż? Żebym się dowiedział, że poszedłem tam po nic? Wrr, jestem wściekły:[wsciekly]