Kupiłam sobie wrzos. Jest taki piękny... Tak naprawdę to nie. Jest mały i dosyć marny, raczej taki wypłosz z niego. No ale ej, to wrzos, wrzosy są super. Jak spotkam ładniejszy, to kupię drugi. A na razie mam ten i też mnie to cieszy.
Chciałam kupić dynię, ale była tylko zwykła, a ja lubię hokkaido. Więc rozpoczęcie sezonu dyniowego nastąpi później. Prawdopodobnie w jakiś najbliższy wolny dzień. Czyli nie wiem kiedy, bo nie mam nowego grafiku. Wiem tylko, że jutro praca.
Po pracy jestem wstępnie umówiona na spotkanie z M. Ale nie wiem czy będę miała siłę. I w ogóle jestem zmęczona i męczy mnie przebywanie z ludźmi. Bo trzeba się uśmiechać i rozmawiać i w ogóle. A ja nie mam ochoty się uśmiechać, nie chce mi się mówić i najchętniej siedziałabym i gapiła się w przestrzeń. Ale przecież tak nie można, bo zaraz ktoś pyta "ale co ci jest? opowiedz o tym", a ja nie mam ochoty. Więc już wybieram uśmiechy i zmuszam się do rozmowy żeby tylko mieć spokój. Hmm chyba właśnie uświadomiłam sobie, że jednak lepiej odwołać jutrzejsze spotkanie. No to chociaż jedna decyzja z głowy.